czwartek, 10 grudnia 2009

Radość spowiadania

Ktoś z komentujących poprzedni post sprowokował to wynurzenie. Wiec wybacz Drogi czytelniku, ale nie potrafiłem się oprzeć pokusie odpowiedzi. A jak mawiał pewien bardzo stary ksiądz, najlepszą formą walki z pokusą jest jej zaspokojenie. ;) (uprzedzam, że to nie jest nauka Kościoła w tej materii).

Czasem spowiadanie jest udręką. Szczególnie, gdy po kilku godzinach w szkole, i jeszcze jakichś innych obowiązkach, trzeba usiąść i z pełną empatią wysłuchiwać tych, którzy przychodzą.
Ale są też chwile prawdziwej radości.
osobiście przeżywam je wtedy gdy drży konfesjonał, kiedy wyraźnie widać, że po wielu latach, albo po wielu moich staraniach, ktoś wraca. Kiedy trzeba zapiąć pasy bezpieczeństwa i założyć spadochron, bo wiadomo, że ktoś kto przychodzi bardzo to przeżywa. Po takiej spowiedzi jest radość. Prawdziwa, ekstatyczna, wznosząca radość.

7 komentarzy:

  1. Kiedyś forma ascezy dzisiaj grzech.... Jak obchodzić się z samooklaeczeniem? Ciało jest świątynią, ale jak należy o tym mówić, żeby cokolwiek naprawić? Mówi ksiądz o tajemnicy spowiedzi, to rzecz jasna. Ale jak wgl. podejśc do tej sprawy, bo trzeba przyznać, że nie jest najłatwiejsza. Gdy słucha się o tego typu rzeczach, w pewnym sensie przezywa się to co spowiadająca się osoba. Ale nie czuje ksiądz czasem smutku, że ludzie robią takie rzeczy? Kiedy ta radość jest odczówalna, jeśli współczuje się czyjś ból?

    OdpowiedzUsuń
  2. "...spowiadanie jest udręką"- tak pisze Ksiądz, ale wspomina też o radości, kiedy "drży konfesjonał". No to jak jest z tym spowiadaniem? Czy trzeba lać rzeki łez przez kratkę, żeby spowiedź była dobra? Nie każdy człowiek ujawnia swoje uczucia, kiedy klęczy po drugiej stronie. A przeżywa tę chwilę równie mocno. I, być może, oczekuje od Księdza po prostu Bycia. Wtedy co? Po pracy, po szkole, po tysiącu obowiązków, ciężko jest wysłuchiwać i ja to rozumiem, ale ludzie są równie jak Wy, drodzy spowiednicy, zagonieni. Też idą do Was po pracy, po szkole, itd. I to, że Księdzu nie dali satysfakcji ( radości?), że nie zatrzęsło w sposób widoczny i odczuwalny dla Księdza, nie powinno być chyba dla Księdza ważne. Że nie pojawiło się to wspaniałe uczucie dobrze spełnionego obowiązku? Że musiało to być doświadczenie bezinteresowne, bez korzyści duchowej dla Księdza? W końcu to taka posługa, prawda? Często bez żadnych korzyści. Służba. Chyba, że żle rozumiem Księdza słowa. A w radości pokory życzę, czego i ja ostatnimi czasy dość często doświadczam:) Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba nastąpiło niewielkie niezrozumienie. "Czasem" spowiadanie jest udręką. Specjalnie starałem się to zaznaczyć. I podobnie jest z przezywaniem radości spowiadania. Za każdym razem co innego staje się radością. Próbowałem pokazać, że wydarzenia o których piszę powyżej są najbardziej nośne.
    Ale radość przychodzi też czasem w zupełnie inny sposób. Np. gdy szukam odpowiedzi, znaku od Boga, i akurat ten klękający penitent/penitentka staje się takim znakiem, bo dzieli się czymś co mnie wzbogaca. Wtedy też zdecydowanie jest radość.

    Oczywiście nie łzy, i nie drżący konfesjonał, są znakami dobrej spowiedzi. Jedynym właściwym znakiem dobrej spowiedzi są jej owoce w życiu penitenta, a to akurat nie bardzo da się sprawdzić zza kratki, hic et nunc, na owoce trzeba czekać, bo "po owocach ich poznacie"
    pozdrawiam. x. mat

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam!
    Przez pewien okres w życiu sie pogubiłam spowiedzi odbywałam bez zbytniego przygotowania ... szybko itp po kilku latach odważyłam sie
    (po kilku rozmowach o moich problemach osobistych i wewnętrznych z pewnym ksiedzem )na spowiedz generalna przyznam sie ze sama siebie podziwalam za odwage ze potrafiłam sie tak wyspowiadać ... była to niesamowita spowiedz i rozmowa czułam sie po niej jakbym sie na nowo narodziła jakies wszytskie lęki wewnętrzne mineły a radość była wielka .
    Obecnie troszke sie na nowo pogubiłam jak to sie mówi sa wzloty i upadki ale jakis dobry znak jest :) - sam fakt wpadłam na ta stronke poczytalam i nawet napisałam komentarz i mam nadzieje że znajde w sobie odwage aby podejśc do konfesjonału i sie wyspowiadać ...
    Bardzo fajny pomysł z ta noca spowiedzi ... może i ja z tego skorzystam ... pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam pytanie. Jeżeli (zakładając hipotetycznie) jakiś ksiądz opowiadał o konkretnej i znanej innym osobie osobie, nie ukrywając jej danych, a zupełnie zapomniał (minęło wiele lat) o tym, że wiedza ta pochodzi ze spowiedzi (czyli w danym momencie sądził, że nie narusza spowiedzi) - czy to podpada pod ekskomunikę?

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam pytanie. Jeżeli (zakładając hipotetycznie) jakiś ksiądz opowiadał o konkretnej i znanej innym osobie osobie, nie ukrywając jej danych, a zupełnie zapomniał (minęło wiele lat) o tym, że wiedza ta pochodzi ze spowiedzi (czyli w danym momencie sądził, że nie narusza spowiedzi) - czy to podpada pod ekskomunikę?

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeżeli zapomniał i np. zna tę osobę od dawna nie tylko ze spowiedzi, to sądzę, że nie popada w ekskomunikę. (ale tylko ze względu na niepełną świadomość - w końcu zapomniał)

    OdpowiedzUsuń