tag:blogger.com,1999:blog-51439328720178931682024-02-03T01:21:25.932+01:00o spowiedzi...Kilka impresji na temat spowiedzi. Jeszcze nie wiem,
w jakim kierunku się wszystko potoczy,
ale należy spróbować...roiwikhttp://www.blogger.com/profile/13087522269998762824noreply@blogger.comBlogger72125tag:blogger.com,1999:blog-5143932872017893168.post-47708384529307967952015-01-27T11:47:00.000+01:002015-01-27T11:49:18.353+01:00Belką w oko brata.<div style="text-align: justify;">
Blog nie umarł, tylko skryba niesystematyczny :) Rozpoczynam zatem zapowiedziany przed tygodniem cykl. Przedmiotem rozważań mają być Przykazania Kościelne.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Na drodze postępujących duchowo staje nieraz trudna przeszkoda. Jest nią ochota do patrzenia na innych nieco z góry. Skoro ja postąpiłem o krok w życiu duchowym, to ten, tamten, tamta i jeszcze ta... powinni...</div>
<div style="text-align: justify;">
Takie (nie)ewangeliczne szukanie drzazgi w oczach innych. Rozwiązanie powyższej tendencji jest proste, choć wymagające. Trzeba sobie najpierw uświadomić, że w pierwszej kolejności, właśnie ja - ten któremu wydaje się, iż wzniósł się na jakiś wyższy poziom duchowy, wciąż mam niewypłukaną przez łzy belkę w oku. Belkę pychy i egoizmu i miłości własnej. Trzeba więc natychmiastowej reakcji: uderzenie w napompowany intelekt, który mówi mi: "jesteś wspaniały"!</div>
<div style="text-align: justify;">
Niestety obawa przed uszkodzeniem samego siebie jest wielka. Zamiast więc trzasnąć kłodą w swój rozumek, używamy belki rozmiarów podkładu kolejowego, by wykosić wszystkich naokoło. Zadziwiające ile wtedy mamy siły.</div>
<a name='more'></a><div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Po co piszę o drzazdze i belce? Jaki to ma związek z Przykazaniami Kościelnymi?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Często gdy rozpoczynam rozmowę o kościelnym prawie zdarza się, że jest ono negowane. I to chyba najmocniej ze wszystkich nakazów, czy zakazów jakie dotyczą ludzi religijnych, wierzących katolików. Często zastanawiam się gdzie jest problem?</div>
<div style="text-align: justify;">
Jedna z odpowiedzi idzie po linii: Skoro negowane są Boże Przykazania, to dlaczego inaczej ma być w przypadku kościelnych.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ale wydaje mi się, że taka argumentacja, to jeszcze nie wszystko. Problem tkwi w belce...</div>
<div style="text-align: justify;">
Dlaczego ktoś ma mi dyktować jakiekolwiek zasady? Co takiego Kościół wie lepiej ode mnie, że wtrąca się w moje życie? I tu sypią się przykłady już nie drzazg, tylko belek, którymi na prawo i lewo okładany jest Kościół. Nie chcę robić z nikogo męczennika. Tak po prostu czasami bywa.</div>
<div style="text-align: justify;">
Jeżeli jednak czytając ten wpis budzą się w Tobie podobne wątpliwości, warto zdiagnozować przyczynę problemu. Inaczej bardzo trudno będzie nam rozważać przykazania, nałożone przecież przez ten Kościół.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
A zatem mamy do naszego rachunku sumienia pierwsze istotne pytanie - hasło: "Ja i mój egoizm - miłość własna." A nawet jeszcze nie przytoczyliśmy żadnego z 5 Przykazań Kościelnych.</div>
<div style="text-align: justify;">
Na szczęście jest to pytanie uniwersalne, które rozpoczyna pewnie każdy Twój rachunek sumienia. W dodatku niezbyt odkrywcze. :)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ale mamy w tym poście jeszcze drugie, nie mniej ważne pytanie - hasło: "Moja wiara w Kościół." Czy wierzę, że instytucja, do której należę jest dziełem Jezusa w Duchu Świętym? Że nadal nim jest, aktualnie i jako taka, chociaż grzeszna, dokonuje autentycznej interpretacji słowa Bożego?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
I jeszcze trzecie pytanie - hasło: "Czy wierzę Kościołowi?" Tzn. czy wierzę, że Jezus w Duchu Świętym działa w Kościele, a więc mówi do mnie? Czy wierzę, że nie są to słowa wyłącznie ludzkie, ale o znaczeniu Bożym dla mnie?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dużo nam się pytań zrobiło. Ale chyba każdy czytający dostrzega, że wszystkie sprowadzają się do zasadniczej kwestii: Czy pozwalam działać w moim życiu Bogu? Inaczej będziemy miotać belkami na prawo i lewo po oczach nawet tych, których... kochamy!</div>
roiwikhttp://www.blogger.com/profile/13087522269998762824noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-5143932872017893168.post-60063619998780306272015-01-19T12:13:00.002+01:002015-01-19T12:13:59.473+01:00Zwiastun serii.<div style="text-align: justify;">
Miały być wpisy raz w tygodniu, ale tak nie potrafię. Dlatego dzisiaj wpis - zwiastun.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Długo myślałem nad jakąś konkretną propozycją dla czytelników tego bloga. Dotychczas ostatnie posty koncentrowały się wokół zachęt do spowiadania się i zachęt, aby nieco inaczej przeżywać spotkanie z Bogiem w tym sakramencie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Okazuje się, że to również było potrzebne, o czym świadczą otrzymane posty (kilku nie publikowałem, ale wszystkie przeczytałem i bardzo za nie dziękuję).</div>
<div style="text-align: justify;">
Mam nadzieję, że się obudziliśmy. Że zapłonął pewien żar. Taki był zamiar. Czasem ten żar może być palącym od wewnątrz wyrzutem sumienia - też dobrze. Ważne, abyśmy płonęli pragnieniem Pana. On zrobi w nas resztę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Przez ostatnie dni przejrzałem tematykę zamierzchłych wpisów i przypomniałem sobie, wydaje mi się, chlubną tradycję, kiedy posty układały się w pewien ciąg. Np. komentowane były Boże Przykazania. Dlatego też pomyślałem, aby wrócić do tej tradycji. Co jednak wybrać do komentowania?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Tu z pomocą przyszedł mi Papież Franciszek, który w czasie homilii wygłoszonej w niedzielę Chrztu Pańskiego, podczas uroczystości chrztu 33 dzieci, przypomniał, że nie wolno Chrystusa traktować w oderwaniu od Kościoła. Franciszek podkreślił w tej homilii, że Chrystus i Kościół stanowią jedno.</div>
<div style="text-align: justify;">
Bardzo trudne słowa! Już słyszę opinie o grzesznym Kościele, o złych "czarnych" itd. Ale to ważna uwaga. Chrystus chciał Kościoła i chciał przez niego zbawić wszystkich.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Domyślacie się pewnie do czego zmierzam.</div>
<a name='more'></a><br />
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Chciałbym przez najbliższe kilka postów zająć się omówieniem Przykazań Kościelnych, w ich ostatniej, obowiązującej wersji. Będzie to refleksja nad Kościołem i nad naszą relacją do niego. Refleksja, która jak ufam pozwoli nam w nowy sposób przeżywać przygotowanie do sakramentu pokuty i odnaleźć siebie w rzeczywistości Kościoła, którą wspólnie tworzymy. Proszę o modlitwę, aby to dzieło zostało zrealizowane na wysokim poziomie i doprowadzone do końca.</div>
<div style="text-align: justify;">
Amen.</div>
roiwikhttp://www.blogger.com/profile/13087522269998762824noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5143932872017893168.post-28228603048291468602015-01-18T18:58:00.000+01:002015-01-18T18:58:38.890+01:00Pocaluj mnie...<div style="text-align: justify;">
"Pocałuj mnie! Niech mnie całują twe usta, bo twoje kochanie lepsze niż wino, lepsze niż zapach twoich perfum." (Pnp 1, 2-3)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dużo czasu upłynęło od ostatniego wpisu. Wszystko przez mnóstwo różnych obowiązków. Ponadto wciąż obawiam się bełkotu. (Czego nie zawsze udaje się uniknąć).</div>
<div style="text-align: justify;">
Tym razem chcę zaprosić do lektury Pieśni nad pieśniami. Od kilku dni przeżywam na nowo wielką fascynację właśnie tą księgą Biblii, gdyż ostatnio natrafiłem na nieco inne jej tłumaczenie w ramach Edycji Świętego Pawła; cytowane powyżej.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Pieśń nad pieśniami to jedyna księga Biblii zaczynająca się zachętą do pocałunku. Ot tak poprostu: "Pocałuj mnie!" Obezwładniające!</div>
<a name='more'></a><br />
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
To słowa oblubienicy, która woła do swojego Oblubieńca, co Tradycja Kościoła często interpretuje jako opowieść o miłości duszy ludzkiej do Chrystusa. Ale ja widzę jeszcze jedno skojarzenie, może dalekie: Biblia - zapisane Słowo Boże, mówi do mnie: "Pocałuj mnie!", ucząc mnie szacunku do siebie. Szacunku do tych wyjątkowych kart, na których zapisano historię mojego zbawienia.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Zapytasz teraz, a co to ma do spowiedzi? Otóż myślę, że Pieśń nad pieśniami może być doskonałym krokiem do dobrej spowiedzi. Ta księga nie zastąpi Ci rachunku sumienia, nie opowie niczego nowego o sposobie przeżywania samego aktu spowiedzi, nie zawiera również wskazówek odnośnie pokuty. Ta księga może rozpalić w Tobie miłość, wewnętrzną tęsknotę i żar, które może zgubiłeś/aś błąkając się gdzieś daleko od Chrystusa. </div>
<div style="text-align: justify;">
Może przeżywasz dziś w swoim sercu opuszczenie, samotność, pogłębia się w Tobie jakiś stan depresyjny, zniechęcenie, bo tyle już próbowałeś/aś, a nie wyszło, może spowiedź staje się bardzo monotonna... Chcę Cię zachęcić więc do lektury Pieśni nad pieśniami, żeby Twoja dusza znów wyruszyła na poszukiwanie swojego Oblubieńca - Jezusa.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
To bardzo ważny element przygotowania i przeżywania każdej spowiedzi. Poczuć tęsknotę za Bogiem i wołać do niego: "Pocałuj mnie!" </div>
roiwikhttp://www.blogger.com/profile/13087522269998762824noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-5143932872017893168.post-61511276256397406242015-01-10T09:56:00.000+01:002015-01-10T09:56:29.481+01:00Austriackie gadanie<div style="text-align: justify;">
W czasie wizyt kolędowych w jednym z domów zauważyłem na ścianie ciekawy tryptyk. Obraz na którym w centrum wymalowano Wincentego Witosa, po lewej Jakuba Bojkę, a po prawej jakąś bliżej nie znaną mi postać mężczyzny.</div>
<div style="text-align: justify;">
Domyśliłem się, że mam do czynienia z portretem działaczy ruchu ludowego. Jak się okazało postać po prawej to poseł do Sejmu w Wiedniu. Ale ten wpis nie będzie ani o ruchu ludowym, ani o ostatnich wyborach, ani też o wyższości Galicji nad innymi zaborami :).</div>
<div style="text-align: justify;">
Tym razem słów kilka o "Austriackim gadaniu", które poza złośliwym określeniem debat prowadzonych w Wiedeńskim Parlamencie w okresie autonomii galicyjskiej, na stałe zadomowiło się w naszym języku, jako określenie dyrdymałów, imponderabiliów i innych małoważnych opinii.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Po pierwsze prośba do czytelników, a raczej do komentatorów tego bloga.</div>
<div style="text-align: justify;">
Staram się umieszczać większość Państwa komentarzy, pozytywnych i negatywnych. Ale bardzo proszę. Niech one będą na temat spowiedzi, albo poruszanego we wpisie problemu. Ten blog nie jest forum dyskusyjnym przy herbatce, czy kawie! Od dziś nie będę publikował komentarzy trącących "austriackim gadaniem." Tak wiem. CENZURA!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Po drugie. Przede wszystkim pragnę pisać o spowiedzi - tym cudownym doświadczeniu, w którym Bóg nieustannie mnie dotyka, zarówno kiedy sam się spowiadam, jak i gdy siadam w konfesjonale by nieudolnie stawać się narzędziem w jego rękach.</div>
<div style="text-align: justify;">
Dziś zatem pozwól, że przez chwilę zajmiemy się trudnościami związanymi z szczegółowością spowiedzi. Ostatnio pewna rozmowa naprowadziła mnie właśnie na ten trop. Uprzedzam wszystkich skrupulatów, ten wpis od tego momentu nie jest dla Was!</div>
<a name='more'></a><br />
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
A teraz do pozostałych.</div>
<div style="text-align: justify;">
Często zdarza się, że przygotowując rachunek sumienia zadajemy sobie dziesiątki pytań umieszczonych w modlitewniku, próbując jak najszybciej przebrnąć przez gąszcz bardziej lub mniej pasujących do naszego aktualnego stanu zagadnień. Oczywiście są i tacy, którzy nie czytają żadnych tego typu pomocy i jakoś sobie radzą przeglądając sumienie według innego schematu.</div>
<div style="text-align: justify;">
A potem w duszy rozpoczyna się pewien dylemat. Brzmi on nie mniej ni więcej jak: "ile o danym grzechu powiedzieć?" Rozwiązań jest wiele. Chyba wszyscy to wiemy. </div>
<div style="text-align: justify;">
Najwięcej problemów sprawiają grzechy kłopotliwe, na różny sposób zawstydzające (chociaż każdy grzech zawstydza, to jednak wrażliwość poszczególnych osób jest różna i różnie przekładają się akcenty).</div>
<div style="text-align: justify;">
Co wtedy robimy z takimi trudniejszymi sprawami? </div>
<div style="text-align: justify;">
"Austriackie gadanie!" - Powiedzieć tak, żeby nie mówić. Albo powiedzieć tak, jakby to było nic ważnego. I wydaje mi się, że jest to jeden z najniebezpieczniejszych sposobów na złą spowiedź. Próbując obronić swoją twarz, budujesz wtedy wokół własnej duszy, wokół swojego serca taki mur nie do przebicia. Z jednej strony chcesz Bożej łaski i przebaczenia, ale z drugiej zostawiasz w sobie pewien korzeń grzechu. Taki niby zdechły, ale jednak kiełek zła na przyszłość.</div>
<div style="text-align: justify;">
Oczywiście zadasz pytanie, lub oburzysz się: "To co, mam ze szczegółami opisywać wszystko księdzu? A co on taki ciekawski? Nigdy!"</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie chodzi mi o zaspokojenie ciekawości księdza. Przyznam, że w wielu sytuacjach dla spowiednika to też nie jest łatwe. Chodzi mi o to, żebyś robiąc rachunek sumienia zastanowił/a się nad okolicznościami. Tak na poważnie. A wszystko po to, by również te okoliczności przedstawić Jezusowi i Jemu powierzyć.</div>
<div style="text-align: justify;">
Często zdarza się, że przecież od nich tak wiele zależało. Od nich wszystko się zaczęło, albo coś jeszcze się pogorszyło. Zdaję sobie sprawę, że trochę kręcę się w koło, ponieważ był już wpis poświęcony rachunkowi sumienia i konieczności określania ilości i okoliczności grzechów ciężkich. Dzisiaj jednak chciałbym Cię zachęcić do podobnego zastanawiania się nad sprawami może mniej ważnymi, ale jednak budującymi całość naszego życia. </div>
<div style="text-align: justify;">
Na przykład takie proste i częste: zaniedbania modlitwy, mają swoją otoczkę, którą jest Twój styl życia, Twoje hierarchia wartości, Twoje relacje z ludźmi. Pomyśl, że w tym wszystkim chciałby być Jezus.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ze szczególnym uwzględnieniem grzechów, trudności i problemów, z którymi kompletnie sobie nie radzisz. </div>
<div style="text-align: justify;">
Ja nie wiem dlaczego sobie nie radzisz, ale czy kiedykolwiek zastanowiłeś/aś się jakie okoliczności im towarzyszą, jaki jest ich kontekst i czy powierzyłeś/aś to Jezusowi w Sakramencie Pokuty?</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie pozwól, aby kiedykolwiek Twoja spowiedź stała się "austriackim gadaniem", które coraz mniej ma wspólnego z rzeczywistością, które koncentruje się wyłącznie na wyrywkowym, oględnym określeniu tego co się z Tobą dzieje. Pan w tym sakramencie przychodzi, by przeniknąć całe twoje życie, a nie tylko jego wycinek.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Pomódl się dzisiaj za wszystkich czytających ten wpis. Może ktoś spośród nas potrzebuje takiego nowego spojrzenia na swoje życie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Prowadź mnie światło swą błogą opieką, Światło odwieczne! Noc ciemna, dom mój tak bardzo daleko, wiec Ty mnie prowadź. Nie proszę rajów odległych widoku, starczy promyczek dla jednego kroku, więc Ty mnie prowadź. Światło odwieczne. Amen.</div>
roiwikhttp://www.blogger.com/profile/13087522269998762824noreply@blogger.com23tag:blogger.com,1999:blog-5143932872017893168.post-23623910439167250202015-01-04T14:40:00.001+01:002015-01-04T14:40:41.858+01:00Św. Filip o sposobach na pokusy.Dziś nietypowy wpis.<br />
W zasadzie takich wpisów będzie kilka. Tym razem nie ja będę mówił, ale ten który mnie inspiruje: św. Filip Neri.<br />
Niedawno na nowo rozpocząłem lekturę przechowanych w Oratorium Rzymskim zapisków ze spotkań, którym przewodniczył Święty Filip. Nie są to niestety teksty samego Filipa, ale jakiegoś uczestnika rzymskich spotkań.<br />
Dziś proponuję kilka Filipowych podpowiedzi na temat sposobów zwalczania pokus.<br />
<br />
"Filip powiedział, że w życiu na trzy sposoby można przeciwstawiać się pokusom, mianowicie:<br />
- stanąć im twarzą w twarz i stosować siłę przeciw nim,<br />
- albo je lekceważyć,<br />
- lub uciekać przed nimi.<br />
1. Grzechy pychy, gniewu, chciwości i obżarstwa, zazdrości i lenistwa: te wszystkie zostają zwyciężone, gdy stanie się przeciw nim twarzą w twarz i stawi się im opór. O tym mówi Jan Gerson : "Nisi sibi vim feceris, vitium non superabis" (Jeżeli nie zastosujesz wobec siebie siły, nie pokonasz wady).<br />
2. Tymi grzechami, które zostają zwyciężone, gdy się nimi gardzi, są pewne skrupuły, które często niepokoją, i sumieniu sprawiedliwego wyrządzają szkodę, gdy nimi nie potrafi gardzić i uznawać je za zgodne z tym co mówi także Psalmista: "illic trepidaverunt timore ubi non erat timor" (Tam zadrżeli ze strachu, gdzie strachu nie było) [Ps 53, 6].<br />
3. Grzechami, przed którymi trzeba uciekać, są grzechy ciała*, jak mówi św. Augustyn: "Apprehende fugam si vis obtinere victoriam (Podejmij ucieczkę, jeżeli chcesz zyskać zwycięstwo)"<br />
<br />
* Przez grzechy ciała, nie należy w tym wypadku rozumieć obżarstwa lecz jedynie grzechy przeciw czystości (Antonio Gallonio, 7.09.1595, Primo processo tom I, mówi jednoznacznie o "peccato carnale" w takim kontekście.)<br />
<br />
Zostawiam Cię Drogi czytelniku z tą myślą Świętego Filipa. Wierzę, że dla niektórych może okazać się cenną wskazówką na drodze unikania pokus. Następny wpis będzie o czymś bardziej pozytywnym, żebyśmy się wyłącznie nie koncentrowali na złu.<br />
<br />
Amen. <br />
<br />
<br />roiwikhttp://www.blogger.com/profile/13087522269998762824noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-5143932872017893168.post-39847950260063178132014-12-31T16:45:00.004+01:002014-12-31T16:45:51.017+01:00Nieznośna buchalteria<div style="text-align: justify;">
Koniec roku w większości mediów kojarzony jest z rozliczeniami mijającej cezury czasu. Podobnie w gospodarstwach domowych i firmach. Wszyscy spieszą się, aby złożyć niezbędne rozliczenia, pozamykać bilanse, rozliczyć faktury i niezapłacone rachunki.</div>
<div style="text-align: justify;">
Jednym słowem: PANIKA!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />Kiedy już pozałatwiasz te wszystkie niecierpiące zwłoki sprawy jest wreszcie ta krótka, ulotna, filigranowa wręcz chwila, aby usiąść i zastanowić się nad sobą... "Co ja właściwie takiego zrobiłem/am, osiągnąłem/am w minionym roku? Po co to wszystko?"</div>
<a name='more'></a><br />
<div style="text-align: justify;">
Przyznam, że bardzo lubię to nocne wyczekiwanie Nowego Roku, z otwartym diariuszem, w którym co roku staram się zrobić niewielkie rozliczenie wykorzystanych i zmarnowanych szans. Mam nadzieję, że w Sylwestrowym szale również znajdujesz chwilę na podobną refleksję.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ale nie o tym ma być dzisiejszy wpis. Zastrzegam, że jego temat nie jest dla początkujących penitentów. To refleksja dla tych. którzy od dawna się spowiadają, w miarę regularnie, ale... mają wewnętrzny niedosyt.</div>
<div style="text-align: justify;">
Problem, który chciałbym krótko omówić, jest następujący: "Proszę księdza, ja chyba robię coś źle. Po prostu nie umiem się spowiadać!"</div>
<div style="text-align: justify;">
Dalsza rozmowa najprawdopodobniej wykaże, że ze spowiedzią zadającego pytanie wszystko jest w porządku. Tzn. prawie w porządku. Spełnia wszystkie 5 warunków dobrej spowiedzi i to nawet bardzo rzetelnie. Rachunek sumienia, okazuje się być lepszy niż najlepszy znaleziony przeze mnie w jakiejkolwiek książeczce do modlitwy. Brak jednak czegoś.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Długo nad tym myślałem. Czego może brakować w spowiedzi, osobie, która dobrze się do niej przygotowała?</div>
<div style="text-align: justify;">
Myślę, że rąbek tajemnicy odsłoni się, gdy zadamy takiej osobie pytanie: "A do kogo Ty w tej spowiedzi przychodzisz?"</div>
<div style="text-align: justify;">
I nie wystarczy mi tutaj katechizmowa odpowiedź: "do Jezusa", "do Boga". </div>
<div style="text-align: justify;">
Chcę usłyszeć, że Ty czujesz więcej! <b>Chcę mieć pewność, że przychodzisz do Ojca!</b></div>
<div style="text-align: justify;">
Zdaję sobie sprawę jakie to trudne. Bo najpierw trzeba zobaczyć ojca w tym księdzu za kratkami, a potem Ojca Jezusa, a potem Jezusa - który bierze Cię jak owieczkę na ramiona, a potem Ojca Ducha, który zstępuje i Ci towarzyszy, żebyś znowu się nie zgubił/a.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Może więc, na rozpoczęcie Nowego Roku Twoich Spowiedzi, przerzuć ciężar z buchalterii, z dokładności w wymiarowaniu swoich grzechów - chociaż to jest bardzo ważne i nie może zostać pominięte, na modlitwę o to, by w spowiedzi zobaczyć wreszcie czekającego na Ciebie Ojca.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Amen.</div>
<br />roiwikhttp://www.blogger.com/profile/13087522269998762824noreply@blogger.com19tag:blogger.com,1999:blog-5143932872017893168.post-80858229852306686142014-12-30T16:04:00.000+01:002014-12-30T16:04:00.432+01:00Gdy nie wiadomo o co chodzi.<div style="text-align: justify;">
Wczoraj popsuł mi się komputer. Jedyny, który jestem w stanie używać jako inteligentnej maszyny do pisania. Staruszek z niego, więc ma prawo pomyślałem, nieźle się przy tym irytując, bo wszystkie dane do dokumentów na nim wypełnianych padły wraz z "śmiercią" technologicznego kuriozum sprzed 10 lat. </div>
<div style="text-align: justify;">
Ale dzisiaj, drążąc temat ewentualnej naprawy, zauważyłem, że z tyłu miga w nim się jakaś lampka. </div>
<div style="text-align: justify;">
- "Acha, zasilanie jest..." - pomyślałem. Nastąpiły rutynowe czynności naprawcze, do jakich jest zdolny przeciętnie inteligentny mężczyzna, a więc: wyciąganie i wkładanie na powrót kabla zasilającego, wciskanie bez opamiętywania przycisku POWER, postukiwanie, potrząsanie, itp. Nie pomogło. </div>
<div style="text-align: justify;">
- "Tylko ta lampka..." - I znów obudził się instynkt ratownika ludzkości...</div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<a name='more'></a><br />
<div style="text-align: justify;">
- "Rozkręcam..." - Na szczęście po ostatnich porządkach bez problemu znalazłem pasujący śrubokręt. Zdjąłem obudowę i zaczął się klasyczny problem... "Co teraz?" Sam nie wiem skąd przyszło mi do głowy, by poruszyć wiatraczkiem, wcisnąć przycisk POWER, i... maszyna zadziałała!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wybaczcie taki osobisty wtręt na początku, ale chciałem jakoś zacząć.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zdaję sobie sprawę, że to kolejny początek na przestrzeni ostatnich lat, ale coraz więcej osób, które spotykam zachęca mnie, abym wrócił do pisania tego bloga.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie jest łatwo, bo już zapomniałem o czym były dotychczasowe wpisy i być może będę się powtarzał. Temat Spowiedzi nigdy nie przestał mnie fascynować, a teraz, blisko 10 lat odkąd po raz pierwszy usiadłem w konfesjonale, okazuje się jeszcze bardziej ważny i potrzebny.</div>
<div style="text-align: justify;">
Oprócz pozytywnych opinii i zachęt, jest jeszcze jeden motyw, by się zmusić, przełamać i znajdować czas na pisanie tutaj...</div>
<div style="text-align: justify;">
Rok duszpasterski poświęcony Sakramentowi Pokuty. Tak wiem, słyszeliście, że przecież mamy Rok Życia Konsekrowanego, Rok św. Teresy z Avila, Rok św. Filipa Neri, to prawda, tak jest, ale Kościół w Polsce obchodzi szczególny rok poświęcony spowiedzi, pod hasłem: "Błogosławieni Czystego Serca" i myślę, że jest to argument koronny, aby bloga <b><i>o spowiedzi</i></b> nie porzucać.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Po tym przydługawym wstępie wrócę do popsutego komputera.</div>
<div style="text-align: justify;">
Być może od jakiegoś czasu masz wrażenie, że coś w Twoim życiu nie działa, albo bardziej jeszcze, coś zgasło, wyłączyło się. Jedyne co dostrzegasz to jakieś resztki migocącej lampki. Próbujesz wciąż nowych sposobów naprawy sytuacji: rozrywki, zabawy, lodów czekoladowych i rzewnych romansideł, stukasz, pukasz, potrząsasz, a to coś w Tobie, co się wyłączyło nie chce zaskoczyć. Może nawet nie wiesz o co dokładnie chodzi, bo jakoś tak się zakręciłeś/aś w tym wszystkim, że siebie nie poznajesz.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Proszę Cię, spróbuj dziś pomyśleć o wejściu do środka. Bo może właśnie tam, w głębi Ciebie, potrzeba nowego poruszenia.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie bój się, że będzie bolało! Pan jest delikatny! Otwórz mu tylko serce i pozwól Cie poruszyć. Sam/Sama tego nie zrobisz, trzeba kogoś z zewnątrz, dlatego w Sakramencie Pokuty jest Ksiądz, żebyś się z sobą samym/samą nie musiał/a męczyć za długo.</div>
<div style="text-align: justify;">
Pozwól Jezusowi razem z Tobą szukać przyczyny wygaśnięcia, zniechęcenia, zmęczenia, braku energii, zobaczysz, jak wspaniale On potrafi w tym sakramencie poruszyć.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
Amen.<br />
roiwikhttp://www.blogger.com/profile/13087522269998762824noreply@blogger.com46tag:blogger.com,1999:blog-5143932872017893168.post-5855185825505706842013-11-12T16:13:00.001+01:002013-11-12T16:14:06.120+01:00Medytować przed rachunkiem sumienia<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/hn-MkOPeRr0?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
Zachęcam do oglądnięcia tego filmu przed rachunkiem sumienia. Pozwala lepiej zrozumieć, jak wielką miłością obdarza nas Bóg, który nawet swojego Syna nie oszczędził, ale go na śmierć wydał... za nas.<br />
<br />
Warto również oglądnąć cały film "Most" jest dostępny w serwisie Youtube z polskimi napisami. Trwa tylko pół godziny.<br />
<br />
Życzę owocnej medytacji.roiwikhttp://www.blogger.com/profile/13087522269998762824noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-5143932872017893168.post-10011336029967232252013-04-11T12:57:00.000+02:002013-04-11T12:57:32.928+02:00Gotów!Ostatni atak hakerski na witrynę Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży zainspirował mnie do wirtualnej podróży po stronach tego Stowarzyszenia.<br />
Każda z nich zawiera dobrze znane hasło rozpoznawcze, czy jak kto woli zawołanie: "Gotów!"<br />
Ten post nie będzie jednak dotyczył KSM, a jedynie pewnych obserwacji, jakie nasuwają mi się m. in. na skutek zadań związanych z przygotowaniem do Sakramentów. Mam na myśli Sakrament Bierzmowania i Małżeństwa.<br />
<a name='more'></a><br />
Jednym z wymogów owocnego przyjęcia sakramentu jest stan Łaski uświęcającej (wyjątek stanowi spowiedź, bo tam nawet trzeba mieć jakiś grzech oraz w określonych przypadkach namaszczenie chorych). Stan łaski odzyskujemy zwyczajnie poprzez sakramentalną pokutę.<br />
Stąd przed ślubem wymaga się Spowiedzi, podobnie w przypadku Bierzmowania.<br />
<br />
Nasuwa mi się jednak następujące spostrzeżenie. Bardzo często jest tak, że przygotowanie do tych sakramentów przebiega za bardzo w wymiarze zewnętrznym.<br />
Bierzmowani zbierają kolejne punkciki konieczne do potwierdzenia ich uczestnictwa w praktykach religijnych, a narzeczeni koncentrują się na załatwieniu "potrzebnych papierków" pozwalających zawrzeć związek małżeński.<br />
Tymczasem wymiar duchowy: osobista modlitwa i nawrócenie zostają gdzieś hen daleko, na marginesie całego przygotowania.<br />
Nie raz tego doświadczyłem, tłumacząc w kancelarii, czy na innych spotkaniach, jak potrzebna jest dobra spowiedź, wyjaśniając istotę dobrego przygotowania do niej, warunki, wreszcie tłumacząc czym jest np. spowiedź generalna... a potem jak gdyby nigdy nic spotykam się w konfesjonale z podejściem totalnie odmiennym od tego, które proponowałem i które wydawać by się mogło spotkało się z zainteresowaniem dotyczących.<br />
Czy to już takie nasze nawyki spowiednicze? A może tak na prawdę niechęć do jakichkolwiek zmian w swoim życiu.<br />
Nasuwa się wtedy groźny wniosek: Dotyczący nie chce, aby sakrament do którego się przygotowuje cokolwiek zmienił w jego/jej życiu.<br />
Czy tak rzeczywiście jest?<br />
<br />
W swoim niewielkim doświadczeniu życia kapłańskiego spotkałem się raz z osobą, która zdecydowała się nie przyjąć Sakramentu Bierzmowania, ponieważ nie czuła się wystarczająco do niego dojrzała. Rzeczona osoba stwierdziła, że musi poczekać, aż dorośnie do tego Sakramentu. I rzeczywiście za kilka lat podjęła na nowo przygotowanie i przyjęła Dar Ducha Świętego.<br />
Ciekaw jestem ile osób przygotowujących się do np. małżeństwa zastanawia się również nad jego duchowym znaczeniem. Zapewne pytają siebie, czy są gotowi spędzić ze sobą resztę życia, czy są gotowi posiadać potomstwo, wziąć odpowiedzialność za dom i siebie na wzajem. Ale czy pytają siebie czy są duchowo przygotowani na życie Sakramentem Małżeństwa, wspólnymi praktykami religijnymi, dzieleniem się wiarą, przekazaniem wiary swoim dzieciom itd.?<br />
Zachęcam do dyskusji, jak przygotowanie do wspomnianych sakramentów przebiega lub przebiegało w Państwa życiu. A może coś zmieniło się dopiero później?<br />
Myślę, że to może być bardzo inspirujący temat do pogłębienia swojego życia duchowego.<br />
<br />
Na ile zatem hasło "Gotów!" na przyjęcie Chrystusa i Jego Ewangelii realizuje się w nas na co dzień?roiwikhttp://www.blogger.com/profile/13087522269998762824noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-5143932872017893168.post-83326399544999918832012-06-09T22:49:00.002+02:002012-06-09T22:49:42.660+02:00Łzy pokutyW czytaniu brewiarzowym na Uroczystość św. Filipa Neri znajduje się piękny dialog św. Filipa z Fryderykiem Boromeuszem na temat chrześcijańskiej radości.<br />
Ilekroć odczytuję ten dialog, uderza mnie wypowiedź Filipa, który twierdzi, że prawdziwa radość chrześcijańska znajduje swoje podstawy we łzach.<br />
Wyjaśnia również, że chodzi o "łzy pokuty".<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
Poprzez odwołanie do tego przykładu chciałbym zatrzymać się na chwilę nad drugim grzechem przeciw Duchowi Świętemu, którym jest: rozpaczanie, albo wątpienie w łaskę Bożą.<br />
<br />
Przed oczami mam złamanych chorobą, czy okolicznościami życiowymi, którzy mówią: "ja już nie wierzę". <br />
Widzę również osoby skarżące się, iż spowiedź nie ma sensu, bo przecież i tak nic się po niej nie zmienia.<br />
<br />
Widzę wreszcie ludzi, którzy po wielu latach powracają do konfesjonału, przyznając z przerażeniem: "nie mam wiary".<br />
"A gdzie byłeś/aś przez ostatni czas, co robiłeś/aś" - pytam? I tu jak z kałasznikowa zaczynają się sypać grzechowe dokonanie, zaniedbania praktyk religijnych, odstąpienie od modlitwy i życia duchowego. Wreszcie kryzys wiary. Tylko jedno zdanie Św. Pawła przychodzi mi na myśl: "Wiara bierze się ze słuchania" - słuchania Słowa Bożego, Świętej Liturgii i Dogmatycznej Tradycji Kościoła.<br />
Ale aby słuchać, trzeba być w pobliżu źródła dźwięku, inaczej usłyszymy dźwięk zbyt słaby, zniekształcony, lub całkowicie zakłócony. Wreszcie, stojąc bardzo daleko od źródła dźwięku, słyszę jedynie własne myśli, albo otaczający mnie szum, a może już zupełnie kogoś innego.<br />
<br />
Pierwszy wspomniany przypadek można próbować usprawiedliwiać. Wszak nawet złamany chorobą Hiob, złorzeczył Bogu.<br />
Ale w przypadku drugim i trzecim ewidentnie potrzeba większej determinacji, aby nie popaść w grzech zatwardziałości, rozpaczy i zwątpienia.<br />
Jak często bowiem, z własnej winy przestajemy ufać łasce Bożej? Niby chcemy nawrócenia, przeżywamy sakrament pokuty, ale jak bardzo powierzchownie, bez porządnego przygotowania, bez szczerego żalu, wreszcie bez wyrównania krzywd (nawet minimalnego), no może poza odklepaną w pośpiechu pokutą.<br />
<br />
Przytoczona na wstępie porada św. Filipa wydaje się być na prawdę dobrym remedium na zwątpienie.<br />
Zapłacz nad grzechem, ale nie rozpaczaj z jego powodu!<br />
Zapłacz, że obraziłeś największą Miłość, a nie rozpaczaj nad sobą, że się z tym źle czujesz.<br />
<br />
Czekam na komentarze i pozdrawiam wytrwałych czytelników. <br />
<br />
<br />
<br />roiwikhttp://www.blogger.com/profile/13087522269998762824noreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-5143932872017893168.post-981934438524980692012-05-27T20:45:00.001+02:002012-05-27T20:45:40.984+02:00Zuchwała (nie)wiaraZaskakuje mnie jak często czytane są zaległe posty, niekiedy te zamieszczone na blogu już ponad dwa lata temu (kto by pomyślał, że tyle ten blog przetrwał).<br />
<br />
Taka sytuacja wywołuje twórczy niepokój. Trzeba pisać. Tak myślę. Szkoda, że czas nie pozwala, i weny też nie raz brakuje.<br />
<br />
Tym razem chciałbym kontynuować temat Grzechów przeciw Duchowi Świętemu. Zastrzegam, że nie będzie to wykład teologiczny, a bardziej refleksja wynikająca z praktyki spowiedniczej.<br />
<br />
Grzeszyć zuchwale w nadziei Miłosierdzia Bożego.<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
Trochę przerażająco brzmią te słowa, w połączeniu z inną prawdą o grzechach przeciw Duchowi Świętemu, stanowiącą, iż grzechy takie nie mogą być odpuszczone.<br />
Jeszcze bardziej przerażające może być to stwierdzenie, dla wszystkich, którzy uświadamiają sobie, że pewne grzechy popełniają wciąż na nowo, pomimo wielu nie raz przeżywanych spowiedzi. Dyskutowaliśmy już wiele razy na ten temat w tym blogu. (np. w kontekście sensowności częstej spowiedzi).<br />
<br />
Spróbuję zatem zająć stanowisko wobec tego określenia.<br />
<br />
Zastanówmy się najpierw nad określeniem "grzeszyć zuchwale".<br />
Zdecydowanie chodzi o "grzechy" obiektywnie ciężkie, a więc takie, które popełniane są w rzeczy ważnej, całkiem świadomie i zupełnie dobrowolnie.<br />
Wreszcie "zuchwale", a więc ostentacyjnie, bez skrępowania, prowokująco, uporczywie. Myślę, że te określenia są potrzebne, ponieważ w innym przypadku, bardziej skrupulatni mogliby każdy grzech nałogowy podpinać pod tę kategorię, a wtedy...<br />
A). mamy prostą drogę do zaniedbania spowiedzi.<br />
B). Skazujemy się na kolejny grzech przeciw Duchowi Świętemu - zwątpienie i rozpacz w Łaskę Bożą.<br />
C). Odkładanie pokuty<br />
itd., itd.<br />
Ważne zatem aby grzech był zuchwały musi być w pełni świadomy, dobrowolny, w rzeczy ważnej i popełniany bez cienia jakichkolwiek wątpliwości, z premedytacją.<br />
<br />
Najgorsza jednak w takim grzechu jest owa "nadzieja Bożego Miłosierdzia".<br />
Sama cnota nadziei jest jak najbardziej pożądana. Każde podejście do konfesjonału to przecież efekt działania w nas Boskiej cnoty Nadziei, która podpowiada, by ufać, że Bóg o nas nie zapomniał.<br />
Ale nadzieja zuchwała, to otwarte sprzeniewierzenie się np. skuteczności Sakramentu Pokuty, jako środka który jest Bożym sposobem na odpuszczenie grzechów.<br />
<br />
Grzeszący zuchwale w nadziei Bożego Miłosierdzia, będzie twierdził, że jemu Spowiedź nie jest potrzebna, bo on... np. wyznaje grzechy bezpośrednio Bogu i nie będzie korzystał z pośrednictwa jakiegoś tam klechy, który z resztą wcale lepszy nie jest.<br />
<br />
Zastrzegam, opisane powyżej wyjaśnienia widzę łącznie. Bo jeżeli potraktujemy je osobno, łatwo możemy wmówić sobie, lub komuś, że oto zgrzeszył przeciw Duchowi Świętemu i nie ma już dla mnie/niego nadziei.<br />
<br />
Powie ktoś "W takim razie nie ma się czego bać! Trudno popełnić grzech na prawdę świadomy, na prawdę dobrowolny i w rzeczy ważnej, w dodatku obnosić się z nim i za niego nie żałować"<br />
<br />
Czy aby jest to prawda?<br />
Chyba jednak lepiej chuchać na zimne, zanim stwardnieje serce.<br />
Najprostszą drogą do zuchwałego odrzucenia Boga, jest zaniedbanie podstawowych praktyk wiary.<br />
Działa to troszkę jak w relacjach z ludźmi. Do póki z kimś jesteśmy blisko, wiemy o nim sporo, nawet złych rzeczy to jednak jakoś nad sobą panujemy, (gdy kogoś kochamy to sprawa jest o wiele łatwiejsza), ale niech no tylko "tego kogoś" zabraknie w zasięgu wzroku. Do czego bylibyśmy zdolni. (a gdy kochamy, ile podejrzeń się pojawia...)<br />
Gdy zatem jestem blisko Boga, potrafię pohamować swoją zuchwałość, ale niech no Go tylko na chwilę porzucę! Wtedy się dowie!<br />
<br />
Wysławiajmy Pana, bo jest dobry.<br />
A Jego Miłosierdzie trwa na wieki!roiwikhttp://www.blogger.com/profile/13087522269998762824noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-5143932872017893168.post-27452960609456190632012-05-16T08:59:00.000+02:002012-05-16T08:59:32.933+02:00ZniechęcenieCzytam właśnie dopiero co przetłumaczoną przez Ks. Mieczysława Stebarta COr książkę Antonio Socciego "Czwarta Tajemnica Fatimska".<br />
<br />
Orędzie z Fatimy, to przede wszystkim wizja dramatu, jaki rozwija się, gdy nad człowiekiem zapanuje grzech.<br />
Ale Orędzie z Fatimy, to także intuicja nadziei, jaką niesie szczere nawrócenie.<br />
<br />
Tak sobie myślę, na ile doświadczamy z okazji przeżywanej spowiedzi, takiego właśnie szczerego nawrócenia? Czy potrafimy, czy w ogóle udaje się w ramach wzbudzanego żalu za grzechy dostrzec ogrom tych grzechów i jak prosi Maryja, czy potrafimy nad grzechami zapłakać?<br />
<a name='more'></a><br />
Wreszcie myślę sobie, czy czasami ten "płacz" nad grzechami nie jest tylko li emocjonalnym wzruszeniem?<br />
Bardzo często żałujemy, ale zapominamy o przygotowaniu planu naprawczego, jako konsekwencji żalu.<br />
A właśnie taki plan naprawczy jest chyba najlepszą drogą postępu w życiu duchowym. (Warunki dobrej spowiedzi nazywają go: postanowienie poprawy).<br />
Obawiam się, że czasami tak bardzo przyzwalamy na działanie jakiegoś zła w naszym życiu (przyzwalamy na jakiś grzech) i tak długo w nim trwamy, że gdy w końcu decydujemy się na spowiedź, to wysiłek "powstania" wydaje się zbyt wielki. Pojawia się wówczas zniechęcenie, apatia, wreszcie zaniedbanie jakiejkolwiek poprawy.<br />
Matka Boża z Fatimy mówi wiele o grzechach przeciw Duchowi Świętemu. Obawiam się, że te właśnie grzechy bardzo panoszą się ostatnio w świecie, szczególnie jeden z nich: "grzeszyć zuchwale w nadziei Miłosierdzia Bożego".<br />
Może więc warto przed najbliższą spowiedzią otworzyć książeczkę z katalogiem tychże grzechów i zrobić rachunek sumienia według takiego wzorca?<br />
<br />
Oto one:<br />
1. grzeszyć zuchwale w nadziei miłosierdzia Bożego, <br />
2. rozpaczać albo wątpić w łaskę Boża, <br />
3. sprzeciwiać się uznanej prawdzie chrześcijańskiej, <br />
4. nie życzyć lub zazdrościć bliźniemu łaski Bożej, <br />
5. mieć zatwardziałe serce na zbawienne natchnienia, <br />
6. umyślnie zaniedbywać pokutę aż do śmierci.<br />roiwikhttp://www.blogger.com/profile/13087522269998762824noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-5143932872017893168.post-45214986510648192462012-05-05T00:15:00.001+02:002012-05-05T00:15:48.196+02:00Duzi chłopcy i duże dziewczynki...Zastanawiam się ostatnio nad współczesnymi trendami wychowawczymi.<br />
Obserwuję coraz częściej małe dzieci, które przez swoich rodziców są traktowane w sposób nad wyraz "dorosły". Dopuszcza się je do dyskusji np. na temat ich nauczycieli i wychowawców, niszcząc w ten sposób jakiekolwiek autorytety. Mały szkrab, potrafi w szkole wyrażać takie opinie o swoich wychowawcach, na które z pewnością sam nigdy by nie wpadł.<br />
<a name='more'></a> Musiał/a je zasłyszeć w czasie rozmów rodziców.<br />
Z drugiej strony obserwuje zdziecinnienie tych, którzy już dawno powinni stać się dorośli... Blisko 30-letni mężczyzna, mąż i ojciec, z pasją opowiada o najnowszych grach na Play Station i z dumą pokazuje wielki telewizor zamontowany w sypialni z podpiętą do niego konsolą do gier.<br />
<br />
Dźwięczy mi również z niepokojem w uszach dialog z jednym z moich uczniów:<br />
- Zna Ksiądz X?-<br />
- Znam. A Ty skąd go znasz?-<br />
- Świetnie się z nim imprezuje! -<br />
- Ale wiesz, że X nie zostanie dopuszczony do matury? -<br />
- Tak, wiem. To przez tę "su..." od...-<br />
- I myślisz, że to wyłącznie jej wina? -<br />
- No pewnie. Przecież to taki fajny gość! -<br />
<br />
Cóż, homo ludens lepszy od homo sapiens. O tempora, o mores!<br />
<br />
Myślę, że błąd leży gdzieś w wychowaniu. Zbyt wczesne traktowanie dziecka jako dorosłego blokuje jego rozwój. Może to właśnie dlatego mamy dzisiaj dorosłych chłopców i dorosłe dziewczynki, zamiast dorosłych mężczyzn i dorosłych kobiet?<br />
<br />
Jezus dzieci błogosławił, a nauczał dorosłych. My chyba ciągle robimy odwrotnie...roiwikhttp://www.blogger.com/profile/13087522269998762824noreply@blogger.com21tag:blogger.com,1999:blog-5143932872017893168.post-27130589976989089722012-03-03T11:20:00.001+01:002012-03-03T11:20:56.841+01:00Katolicki treningO Kierownictwie Duchowym raz jeszcze.<br />
Ponieważ niektórzy czytelnicy prosili o dopowiedzenie do tematu kierownictwa duchowego, z opóźnieniem próbuję sprostać temu zadaniu.<br />
<br />
1. Jakie cechy powinien mieć potencjalny kierownik duchowy?<br />
Dojrzałość osobowa. Najlepiej, żeby był gigantem ducha. Nie musi się podobać, chociaż fizjognomia może odpychać i wtedy trudno będzie nawiązać jakiekolwiek relacje.<br />
<a name='more'></a> Z pewnością jednak musi być dojrzały duchowo i musi sam prowadzić życie duchowe (modlitwa, korzystanie z sakramentów). A to dlatego, by:<br />
<ul>
<li>Nie wiązał emocjonalnie osoby, której towarzyszy,</li>
<li>Nie narzucał swoich osobistych wizji kierowanemu,</li>
<li>Nie dał się wciągnąć w ewentualną niedojrzałość kierowanego,</li>
<li>Nie ulegał presji jaką czasami może wywierać kierowany,</li>
<li>Potrafił rozróżnić obiektywne wydarzenia od subiektywnych przeżyć, czy opinii osoby kierowanej,</li>
<li>Umiał się przeciwstawić, i jasno przekazywać całość prawdy objawionej (szczególnie gdy szukający kierownictwa duchowego ma tendencję do koncentrowania się tylko na jakimś szczególnym aspekcie życia,</li>
<li>Potrafił odmówić dalszego kierowania, gdy osoba kierowana wyraźnie szuka czegoś innego niż towarzyszenia w życiu duchowym.</li>
</ul>
2. Jakie cechy powinien mieć potencjalny kierowany?<br />
<br />
<br />
<ul>
<li>Otwartość na działanie Ducha Świętego, która wyraża się w opinii kierownika.</li>
<li>Pragnienie wzrostu duchowego.</li>
<li>Zdolność posłuszeństwa.</li>
<li>Szczerość wobec kierownika duchowego.</li>
<li>Pokorę przyjmowania niewygodnych dla niego/niej opinii.</li>
<li>Świadomość, że zarówno kierowany, jak i kierownik w każdej chwili może zakończyć, czy zrezygnować z kierownictwa duchowego.</li>
</ul>
3. Kto może być kierownikiem duchowym?<br />
- Ksiądz,<br />
- Siostra zakonna,<br />
- Osoba świecka.<br />
<br />
4. Kim może być kierowany?<br />
- Każdy, kto odkrywa w swoim życiu głód Pana Boga i pragnienie większego zjednoczenia z nim.<br />
- Osoby stające przed wyborem drogi życia.<br />
- Osoby borykające się z grzechami nałogowymi.<br />
- Osoby, które nie mogą, lub mają trudności z korzystaniem z Sakramentu Pokuty, ale pragną prowadzić życie duchowe.<br />
<br />
5. Czy kierownictwo duchowe = spowiedź.<br />
Niekoniecznie, czasem wręcz lepiej, gdy te dwie sprawy zostaną rozdzielone.<br />
Często jednak spowiedź, szczególnie wobec stałego spowiednika, staje się formą kierownictwa duchowego.<br />
<br />
6. A teraz czas na dyskusję i pytania ;) <br />
<br />
<ul>
</ul>roiwikhttp://www.blogger.com/profile/13087522269998762824noreply@blogger.com17tag:blogger.com,1999:blog-5143932872017893168.post-48309571162017738882012-02-05T00:05:00.001+01:002012-02-05T00:05:48.962+01:00Sesja inaczejTrwa wyjątkowo gorący czas dla studentów. Sesja. Dla jednych jest to tylko formalność dla innych okres gorączkowego nadrabiania ubytków w wiedzy.<br />
<br />
Myślę, że warto ugryźć ten temat od strony konfesjonału.<br />
<br />
Po pierwsze: Zachowania patologiczne, niemoralne:<br />
Ściąganie - w USA uczeń przyłapany na ściąganiu zostaje wyrzucony ze szkoły. W Polsce wciąż panuje milcząca zgoda na takie zachowanie. Czy to moralne? Niektórzy jeszcze czują wyrzuty sumienia i spowiadają się z niedozwolonych form pomocy, ale zasadnicze pytanie brzmi, co potem? Zmieniają swoje zachowanie? Co robią, aby autentycznie, uczciwie się uczyć?<br />
<br />
Po drugie: Dopalacze.<br />
Miałem nieraz do czynienia ze studentami, którzy nie kryją, iż w czasie sesji używają m. in. narkotyków, które zwiększają wydajność organizmu, pozwalają przetrwać kilka dni bez snu itd. To podwójne zło. Szkodzenie sobie na zdrowiu, a dodatkowo utrwalanie postawy lenistwa, bo wszystko nadrobię w czasie sesji.<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
Po trzecie: Panika, Depresja, Przeciążenie i Przemęczenie. Kompletny brak szacunku dla swojego ciała. Niedospane noce, nadmierna ambicja, gorączkowe poszukiwanie notatek, pomocy itd. Znów kłania się lenistwo - jeden z grzechów głównych.<br />
<br />
Z pewnością przykłady można mnożyć. Ktoś jakieś podpowie?<br />
<br />
A może by tak inaczej...<br />
Na początek dobry plan dnia. Taki, w którym jest czas na naukę, wypoczynek, modlitwę.<br />
Może codzienna Msza święta - nie po to, aby prosić o cud, ale o mądre przygotowanie się do egzaminu, a potem, aby podziękować za światło Ducha Świętego.<br />
Może modlitwa w ciągu dnia, np. w południe, jako przerwa. Spacer z różańcem (tak wiem, że to prawie nie możliwe, ale czy ktoś chociaż raz spróbował?)<br />
Może wreszcie modlitwa wieczorem, przed zaśnięciem.<br />
Gdyby tylko udało się na czas sesji ograniczyć korzystanie z Internetu, telewizji, imprez itd., ile czasu zyskujemy na skuteczną naukę i prawdziwy wypoczynek.<br />
Ostatnio rozmawiałem o pomyśle niniejszego posta z pewnym studentem. Powiedział od razu: Nie ma szans. Chyba sam w to nie wierzysz.<br />
Ale przyznam, że kiedy mam bardzo dużo różnych zajęć, to takie określenie szkieletu dnia wokół modlitwy, już nie raz wyciągnęło mnie z opresji zbyt krótkiej doby. Zachęcam więc, aby spróbować.<br />
Wszystkich studentów obejmuję modlitwą i życzę jak najlepszych wyników.<br />
<br />roiwikhttp://www.blogger.com/profile/13087522269998762824noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-5143932872017893168.post-36865741706685900052012-01-22T11:10:00.000+01:002012-01-22T11:10:54.959+01:00W sieci... Czy spowiadać się z Facebook'a?<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgEO6oIZnwq77MfIkvqasLtADe9sUMl-OEGu86mNqrJd6jiwBG0M6SzDhIegHFHqkkHwaUZn_HcIxVnncLYv2RDMPRzNjbSzX3vkHpil1uZgr94Ll3iOmmBhcJ1O0lMPY5IDXgm6jr5Pg/s1600/lubie-to.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="180" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgEO6oIZnwq77MfIkvqasLtADe9sUMl-OEGu86mNqrJd6jiwBG0M6SzDhIegHFHqkkHwaUZn_HcIxVnncLYv2RDMPRzNjbSzX3vkHpil1uZgr94Ll3iOmmBhcJ1O0lMPY5IDXgm6jr5Pg/s200/lubie-to.jpg" width="200" /></a></div>
Portale społecznościowe, takie jak Facebook, czy NK, na dobre zadomowiły się wirtualnej rzeczywistości. Coraz częściej oddziałują również na świat realny. Pojawia się zatem konieczność moralnej oceny tego zjawiska.<br />
Pozwolę sobie tylko na kilka uwag.<br />
Jak każde dobro, także tego typu portale mogą wiązać się z nadużyciem. 1. Dobro ma służyć człowiekowi i być przez niego twórczo rozwijane, ale gdy stajemy się jego niewolnikiem...<br />
2. Regulamin np. FB zakłada, że nie mogą na tym portalu zakładać kont osoby poniżej 13 roku życia. To tylko prawo stanowione. Zastanówmy się zatem co z niego wynika. Wyobraź sobie, że Twoje dziecko, które korzysta z internetu pod Twoją nieobecność zakłada konto z nieprawdziwymi danymi...<br />
<a name='more'></a>Ma teraz dostęp do całkowicie niekontrolowanych zdjęć, filmów, informacji, które udostępnia... no właśnie kto?<br />
A czy kiedykolwiek zobaczyłeś co umieszcza na swoim profilu FB czy NK Twoje dziecko? (czasem włos mi się jeży na głowie: zdjęcia z obficie zakrapianych alkoholem imprez, zdjęcia na pograniczu dobrego smaku - no cóż może i jest pełnoletnie, ale czy zdaje sobie sprawę, że promuje zło?<br />
3. A Ty, co umieszczasz na swoim profilu? Załóżmy, że masz obecnie, powiedzmy: dwadzieścia-kilka lat. Wkrótce założysz rodzinę, będziesz mieć dzieci. One też rosną. Nawet się nie obejrzysz, gdy skończą 13 lat i też założą profil na FB (o ile będzie wtedy istnieć). Zobaczą całą historię Twojego życia, także te jej fragmenty, o których wolisz nie pamiętać!<br />
4. Z czego zatem się spowiadać?<br />
<ul>
<li>Z głupoty!</li>
<li> Z nadmiaru czasu poświęconego wirtualnej rzeczywistości. (Ile razy zasnąłeś/zasnęłaś przy komputerze, albo zaraz po skorzystaniu z komputera, nawet nie kreśląc znaku Krzyża przed snem?)</li>
<li>Z braku kontroli nad swoimi dziećmi w wirtualnej przestrzeni - a może tu pojawia się większy problem - braku prawdziwego i zaangażowanego zainteresowania swoimi dziećmi? (Tak wiem, dużo pracujesz, ale to nie wymówka - skutki już niedługo odczujesz na własnej skórze).</li>
<li> Z braku konsekwencji w precyzyjnym określaniu ile czasu chcesz spędzić przed komputerem, a ile ze swoimi bliskimi.</li>
<li>Z... aż boję się pisać... może Ty dopisz Drogi Czytelniku?</li>
</ul>
<br />roiwikhttp://www.blogger.com/profile/13087522269998762824noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-5143932872017893168.post-64007393229633931152012-01-05T15:36:00.000+01:002012-01-05T15:36:59.638+01:00Hej kolęda kolęda<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhbeLD3K0JLmbiTWIbXIwMid5llCpVm1nbLrPU0kCzXsj6duOMqTphSFX7rgdZ3mKYIEUGguWgbGda-5Afu0RTBRDN1S-_KxgiC5jWSKxAe0CP9ZPdZNVqq0a77mG04YAOQcsYgKryA9Q/s1600/buks-po-koledzie.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhbeLD3K0JLmbiTWIbXIwMid5llCpVm1nbLrPU0kCzXsj6duOMqTphSFX7rgdZ3mKYIEUGguWgbGda-5Afu0RTBRDN1S-_KxgiC5jWSKxAe0CP9ZPdZNVqq0a77mG04YAOQcsYgKryA9Q/s200/buks-po-koledzie.jpg" width="159" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">rys. pochodzi z "Mały Gość Niedzielny"</td></tr>
</tbody></table>
Już 7 rok odwiedzam z wizytą kolędową naszych parafian. Muszę przyznać, że to niezwykły czas. Z jednej strony troszkę męczący, bo po kilku godzinach w szkole i codziennych obowiązkach kapłańskich pozostaje jeszcze świadomość ok 4 godzin kolędowania i rozmów z różnymi ludźmi. Z drugiej strony, jest to niezłe wyzwanie. Spotykam przecież zarówno bardzo gorliwych i zaangażowanych katolików, ale także tych, którzy katolikami są z nazwy, a ich codzienne życie nieraz odbiega od standardów Ewangelii. Często też można odczuć wiszące w powietrzu: "Żebyśmy już to mieli za sobą". Nie ukrywam, że wówczas sam myślę podobnie i oddycham z ulgą, gdy mogę przejść do następnego mieszkania.<br />
<a name='more'></a>Kodeks Prawa Kanonicznego nakłada na każdego proboszcza i duszpasterza obowiązek odwiedzania swoich parafian, by przez rozmowę i zachęty podtrzymywał ich w życiu duchowym i wierności zasadom Ewangelii.<br />
A co się stanie jeżeli ktoś nie przyjmie księdza po kolędzie?<br />
Cóż, w przypadku odmowy wprost, pozostanie po takiej odmowie adnotacja w kartotece parafialnej. Co prawda nie mamy do czynienia w takim przypadku z wystąpieniem z Kościoła Katolickiego, ale jest to jakiś sygnał, że dana osoba, czy rodzina z Kościołem nie chce mieć nic wspólnego. Oczywiście może to wynikać z niechęci do konkretnego księdza, ale jeżeli odmowa powtarza się przy wielu kolędach i przy różnych księżach, no to sygnał jest aż nadto wyraźny. Konsekwencją może być nieprzyznanie się do danego parafianina, gdy będzie np. potrzebował zaświadczenia, że może być rodzicem chrzestnym, możliwa jest także odmowa udzielenia chrztu dziecku, gdyż nie ma nadziei na religijne jego wychowanie, wreszcie problem z zawarciem sakramentu małżeństwa, udzieleniem namaszczenia chorych, czy odmową katolickiego pogrzebu (nota bene mieliśmy już taki przypadek w naszej parafii, gdy rodzina domagała się katolickiego pogrzebu dla osoby która od wielu lat wprost odmawiała wizyty kolędowej deklarując się jako niewierząca). To dosyć poważne konsekwencje.<br />
Ale poza takimi ekstremalnymi przypadkami, zdarza się również nieobecność. Praca, różne zajęcia, obowiązki. Wtedy najlepiej powiadomić swoich duszpasterzy i zaprosić ich w innym terminie.<br />
Wiele razy zdarzyło mi się zastać zamknięta drzwi za którymi wyraźnie ktoś był i to zapewne cała rodzina. Po zaglądnięciu w kartę kolędową zauważyłem, że było tak samo rok i kilka lat wstecz. A przy innej okazji do kancelarii parafialnej przybyła pewna osoba, deklarując się że jest parafianinem, właśnie spod tego numeru. I jak tu określić czy rzeczywiście jest wierząca i praktykująca?<br />
I wreszcie zabawne sytuacje. Takich też jest dużo.<br />
Odwiedzający kilka lat wcześniej mieszkanie NN. ksiądz odnotował: "Uwaga duży pies". Dzwonię do drzwi, to po chwili się otwierają i wpada mi w ramiona ogromny labrador. Poniżej dopisałem: "Duży pies jest nadal. Uwaga!"<br />
Albo inny zapis: "Pan X otworzył kompletnie pijany i całkiem nagi", w następnym roku Pan X już nie otworzył, a dwa lata później zmienili się lokatorzy.<br />
Życzę wszystkim owocnej wizyty kolędowej i prawdziwej radości, że chociaż w ten sposób możemy chociaż przez krotką chwilę poznać siebie bardziej.roiwikhttp://www.blogger.com/profile/13087522269998762824noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5143932872017893168.post-21807836971510250082011-12-31T13:47:00.002+01:002011-12-31T13:47:31.856+01:00Koniec roku, a więc statystyki ;)26179 - tyle razy wyświetlono bloga od jego zaistnienia.
2902 - tyle razy wyświetlono bloga w ostatnim miesiącu.
"Jak długo można przyjmować Komunię świętą?" - ten post zanotował największą liczbę wyświetleń - 3285
następny był: "10/9 Cudza żona" - zaledwie 994 wyświetlenia
Na bloga najczęściej trafiały osoby wyszukujące frazy: "o spowiedzi", "żal doskonały"
Wśród odwiedzających byli mieszkańcy:
Polski - 23752
USA - 921
UK - 422
DE - 168
Zaglądali tu również mieszkańcy: Rosji, Włoch, Holandii, Ukrainy, Kanady, Irlandii.
Dane obejmują całą historię istnienia bloga. Niestety na skutek mojej ignorancji skasowałem sobie dostęp do danych szczegółowych za mijający rok i dysponuję jedynie tymi globalnymi.
Wszystkim odwiedzającym serdecznie dziękuję i liczę na Wasze zainteresowanie także w nowym 2012 roku. Spowiedź to życie, a w nim nigdy nie zabraknie tematów ważnych i aktualnych.
Dobrego i Błogosławionego Nowego Roku!roiwikhttp://www.blogger.com/profile/13087522269998762824noreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-5143932872017893168.post-14103960899179093252011-12-24T20:20:00.001+01:002011-12-24T20:21:34.272+01:00Właśnie... Co zostanie z tych świąt?<iframe width="560" height="315" src="http://www.youtube.com/embed/thK-2YcRqUk" frameborder="0" allowfullscreen></iframe>roiwikhttp://www.blogger.com/profile/13087522269998762824noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-5143932872017893168.post-29539855658346175542011-12-20T20:05:00.001+01:002011-12-20T20:05:18.397+01:00Katol za kierownicą<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgi3cUGYx88vmtzIQwZVQr81yV809geS0KlJF3Lr1cIbp7DHFNFrlWo6QL_rVs5sAlNaukiTYFtr3EKb2Vr5IjmFguUQqN-RfevY9E6lOMrLHtF44xbVqFA1WZhUJxekxMnujcLa_35AA/s1600/uwaga.jpg" imageanchor="1" style="clear:left; float:left;margin-right:1em; margin-bottom:1em"><img border="0" height="176" width="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgi3cUGYx88vmtzIQwZVQr81yV809geS0KlJF3Lr1cIbp7DHFNFrlWo6QL_rVs5sAlNaukiTYFtr3EKb2Vr5IjmFguUQqN-RfevY9E6lOMrLHtF44xbVqFA1WZhUJxekxMnujcLa_35AA/s200/uwaga.jpg" /></a></div>
Jak jedziesz ^%$#! Patrz @#$! co robisz %$&^! Gdzie ty wchodzisz *(&%^$!
Te i inne zdania jakże często padają z ust wielu kierowców, najczęściej katolików.
Gdy dodać do tego 120 km/h na liczniku przy wejściu w oznakowany, niebezpieczny zakręt, albo przejeżdżanie z mega prędkością przez przejście dla pieszych, albo nie zwalnianie w pobliżu oznakowanych przejść dla dzieci, wreszcie wsiadanie za kierownicę po "kropelkach", czy nawet po narkotykach, to mamy w zasadzie możliwość przekroczenia niemal wszystkich przykazań Dekalogu.
Pytanie, czy robiąc rachunek sumienia pamiętamy, że posiadamy prawo jazdy oraz, że jesteśmy pieszymi użytkownikami ruchu drogowego?
jak traktujemy w sumieniu te zajmujące coraz większą przestrzeń naszego życia czynności?
Może warto więc przywrócić, albo wprowadzić zwyczaj modlitwy przed jazdą i po dotarciu na miejsce podróży. Bo przecież właśnie rozpoczęta podróż, może być moją ostatnią i to wcale nie z mojej winy.
osobiście praktykuję następujące modlitwy:
Na początku (kiedy pierwszy raz wsiadam w danym dniu do samochodu): "Pod twoją obronę", i dwa akty strzeliste: "Św. Krzysztofie - módl się za nami", Św. Józefie - patronie dobrej śmierci - módl się za nami" (to drugie wezwanie zawsze robi wrażenie na moich pasażerach ;), a na koniec używania pojazdu w danym dniu: "Chwała Ojcu".
A jakie są wasze doświadczenia Drodzy Czytelnicy i Czytelniczki?roiwikhttp://www.blogger.com/profile/13087522269998762824noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-5143932872017893168.post-42411265869700901222011-12-05T23:05:00.001+01:002011-12-05T23:37:39.593+01:00Św. Mikołaj kontra Dziadek MrózWydawać by się mogło, że czasy Dziadka Mroza, to już zamierzchła przeszłość. Wymyślony przez sowietów sposób na odarcie dobroczynności i świątecznej życzliwości z wszelkich konotacji religijnych przeszedł na zasłużoną emeryturę.
Ale to raczej złudna opinia.
(wszak wiek emerytalny ma zostać wydłużony:)
Ale nie o tym chciałem napisać.
Symbol Dziadka Mroza, może już dla wielu nieczytelny, powraca.
"Happy Feast", czy "Happy Xmas", a w naszej rodzimej rzeczywistości "Wesołych Świąt", brzmi jak echo minionej epoki, tym razem podsycane megapromocjami w przepastnych centrach handlowych.
Przy tej okazji chciałbym zwrócić uwagę na coraz bardziej popularną metodę docierania do klientów za pomocą tzw. Multi Level Marketing (MLM), czyli formy sprzedaży bezpośredniej.
Każdy, kto odrobinę liznął zasad marketingu wie, że bezpośrednie zachwalenie produktu przez producenta i bezpośredni kontakt autora produktu z nabywcą, jest najskuteczniejszą formą sprzedaży, która umacnia w znacznym stopniu zasadę "czterech P" McCarthy'ego.
Wyjątkowo dobrze w naszych realiach mają się firmy takie jak: Amway, Oriflame, Avon, FM i wiele innych, które te właśnie metodę wielopoziomowego marketingu stosują.
Pomysł jest prosty. Nabywca, staje się jednocześnie sprzedawcą. A przez to bardziej utożsamia się z produktem, oferowanym przez daną firmę. W zamian za dobre wyniki, otrzymuje nagrody, które może spożytkować... Ale najczęściej jedynie na produkty oferowane przez firmę, której jest... no właśnie...kim?
Okazuje się, że taka "praca", bo z czasem rozprowadzanie tychże produktów staje się pracą, jest wyjątkowo angażująca. Osiągnięcie dobrych wyników, powoduje przejście na wyższy poziom, stajemy się odpowiedzialni za grupę, a potem wyżej i wyżej. Już nie tylko nabywamy dla siebie, ale też "szkolimy" innych, którzy nabywają, a potem szkolimy szkolących itd. Wszystko przy użyciu metod kreatywnego zarządzania czasem i sobą (NLP). Im bardziej jesteś zaangażowany, tym lepsze wyniki masz. Co oczywiście odbija się na twoim portfelu.
No to czemu się ksiądz czepia?
Dlatego, że spotkałem się z przypadkami, uzależnienia od tego rodzaju pracy. Tak wielkiego, że w pewnym momencie przestaje się liczyć rodzina, przyjaciele. Wszyscy naokoło stają się potencjalnymi klientami. I tylko ci, którzy wejdą w "system" zasługują na uwagę, a każdy, kto nie wierzy w ten genialny sposób na osiągniecie wielkich dochodów i świetne zorganizowania swojego życia - jest po prostu głupi.
Niestety, bardzo często, funkcjonujące na ten wzór firmy przypominają sektę, która posiada jedyną odpowiedź na nurtujące problemy. Uzależnienie staje się tym mocniejsze, że jest nie tylko emocjonalne, ale tez finansowe.
Oczywiście, moje słowa wielu czytelników i wiele czytelniczek tego bloga potraktuje "na wyrost", ale chciałbym nimi zmusić do refleksji.
Czy moje zaangażowanie w pracę, nie przeszkadza we wzroście duchowym? Czy nie tracę przez nią czegoś o wiele bardziej cennego niż godne, czy dobre warunki życia?
Tak wiem, czepiam się, łatwo mi mówić, bo jestem księdzem, mam gdzie mieszkać, co jeść, nie muszę utrzymać rodziny i stać mnie na małe przyjemności.
Tylko czy czasami dbając o rodzinne finanse, nie przestajemy tak na prawdę być w rodzinie, troszczyć się o potrzeby emocjonalne, o więzi?
To taki współczesny syndrom Dziadka Mroza. Żeby było na wszystko. Tylko czy jak już będzie na wszystko, to czy będzie dla kogo?
Święty Mikołaj, biskup zasłynął dobrocią. Nie przez bezsensowne podarunki, które budzą radość jedynie na krótką chwilę, ale przez wnikliwe spojrzenie, które dostrzegało potrzeby duchowe.
I w te mikołajkowe dni tego Wam moi Drodzy Czytelnicy i Drogie Czytelniczki życzę.roiwikhttp://www.blogger.com/profile/13087522269998762824noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-5143932872017893168.post-45026844503885023652011-12-01T21:59:00.001+01:002011-12-01T22:16:31.139+01:00Czy spowiadać się z NLP?DO napisania tego posta sprowokowała mnie pewna osoba, zarzucając poniekąd, że promuje ostatnio na swoim blogu NLP. Po solidnej analizie stwierdzam, iż poprzednie posty mogły sugerować, jakoby NLP było w pełni aprobowaną, a nawet zalecaną przez Kościół metodą, czy techniką osiągania sukcesów.
Nic bardziej błędnego.
NLP - nieobeznanych z tematem zachęcam do lektury odpowiednich publikacji w Internecie - to zbiór przeróżnych metod mających na celu motywować, czy podnosić skuteczność. Te o których wspominałem we wcześniejszym poście są jak najbardziej pozytywne, dobre i sprawdzone na przykładzie wielu świętych.
Ale poza chrześcijańską wizją człowieka i świata, NLP niestety czerpie również z niejasnych źródeł medytacji wschodniej, np. medytacji transcendentalnej, jogi, a nawet odwołuje się do zachowań zakrawających na białą, czy czarną magię. I na to zgodzić się nie można!
Stosowanie przez katolika takich metod, zaczerpniętych z innych religii, jest wykroczeniem przeciw I Przykazaniu Bożemu. Jest to tak zwana idolatria, bałwochwalstwo. Jeden z najpoważniejszych grzechów.
Z pewnością odezwą się czytelnicy, twierdzący, że przecież joga jest wyłącznie techniką relaksacyjną, a medytacja np. zen próbowano "ochrzcić" np. w niektórych klasztorach benedyktyńskich w zachodniej Europie. Tym wszystkim proponuję lekturę genialnej książki Wilfrida Stinissena OCD "Ani joga ani zen".
Pozostałych, a szczególnie przekonanych do NLP zachęcam do gorącej modlitwy o rozeznanie co się Bogu podoba, a co Go obraża.
Czy spowiadać się z NLP?
Jeżeli jesteś w tym, żyjesz tym, świata poza tym nie widzisz - proszę skonsultuj się zew spowiednikiem lub kierownikiem duchowym, bowiem niewłaściwe zastosowanie może skończyć się nieodwracalnymi zmianami duchowymi lub śmiercią: duchową ma się rozumieć :)
Pozdrawiam czytelników!
Zbliża się Mikołaj, dlatego następny post będzie o zakupowym szaleństwie, czyli MLM.roiwikhttp://www.blogger.com/profile/13087522269998762824noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-5143932872017893168.post-34688921832813669572011-11-23T10:03:00.001+01:002011-11-23T10:34:48.416+01:00Sukces to podróż, a nie miejsce przeznaczenia...Powyższe słowa, umieszczone przez wiele lat na bannerze reklamowym Tarnowskiej Agencji Rozwoju Regionalnego na skrzyżowaniu ulic Słonecznej i Starodąbrowskiej, przykuwały moją uwagę od najmłodszych lat. Często mijając ten banner, spoglądałem na hasło i próbowałem zrozumieć jego sens. Bo jakim sukcesem jest podróż bez osiągnięcia celu? A jeżeli w tej podroży się zgubię, pomylę drogę, albo umrę z wycieńczenia, no to jaki w tym sukces?
I rzeczywiście, w oderwaniu od wiary, sama podróż bez celu nie ma sensu. Jednak kilka dni temu natrafiłem na genialny wykład pana Franka Cottrell'a Boyce'a- pisarza, autora scenariusza do filmu "Millions" (jeżeli ktoś jeszcze nie widział to trzeba koniecznie zobaczyć), wykład poświęcony bł. Kardynałowi Janowi Henrykowi Newmanowi.
Pan Boyce zastanawia się, jaki patronat można przypisać bł. Newmanowi i konkluduje, że bł. Jan Henryk powinien być patronem wszystkich, którzy zaczynają jakieś wielkie wizjonerskie dzieła, nie wiedząc dokąd ich to zaprowadzi, np. (tu wymienia Boyce) rodziców, kucharzy, nauczycieli, pisarzy i innych, pokazując, że ich sukces nie polega na osiągnięciu ostatecznego celu, ale na drodze jaką przechodzą próbując go osiągnąć. Powołuje się również na słowa św. Augustyna: "Żyć - oznacza zmieniać się, a być doskonałym - to zmieniać się często". I wreszcie genialne umieszczenie w tym samego Boga. Słowami Kardynała Newmana brzmi to następująco: "Bóg stworzył mnie abym wykonał dla niego konkretne zadanie. Powierzył mi pewną pracę, której nie powierzył nikomu innemu. Mam swoją misję. Mogę jej nigdy w ciągu tego życia nie zrozumieć, ale zostanie mi ona wyjaśniona w życiu przyszłym..."
Sukces to podróż w całkowitym zaufaniu, że to Bóg mnie prowadzi, nawet w wątpliwościach i niewiedzy, a nie znajomość celu, która może poprzez pychę wynikającą z tej wiedzy skutecznie wstrzymać jakiekolwiek działania człowieka i sprawić, że zamiast rozwoju pojawi się regres.
A co to ma wspólnego ze spowiedzią?
Otóż często myślimy wyłącznie w nastawieniu na cel. Chcemy osiągnąć jakąś doskonałość, albo pozbyć się jakiegoś grzechu, czy słabości. Robimy wiele, żeby się to w końcu stało, a jeżeli się nie uda złościmy się, bo znowu nie wyszło. Cel nie został osiągnięty. Porażka, dramat, rozpacz, obrażanie się na siebie, innych i Boga.
Ale stop! Złam się przed Panem, ugnij przed nim kolana, skoncentruj się na dobrym rachunku sumienia i zobacz drogę, którą przeszedłeś/przeszłaś. Wróć krok po kroku, przyglądnij się szczegółom, które minąłeś/minęłaś niepostrzeżenie. I zobacz ile Bóg Ci przez tę drogę powiedział, o ile jesteś bogatszy/bogatsza. Zobacz, że wszystko to, co już minęło mówi do Ciebie jak żyć by było inaczej, jak się zmieniać, by być doskonałym.
Patrz uważnie, bo w historii Twojego życia, Bóg mówi do Ciebie kim chce abyś był/była. On od łona matki Cię zna, znał Cię zanim powstałeś/powstałaś, i codziennie towarzyszy Twojej drodze. Bo wie, że "starczy promyczek dla jednego kroku...".roiwikhttp://www.blogger.com/profile/13087522269998762824noreply@blogger.com36tag:blogger.com,1999:blog-5143932872017893168.post-60299381344178170332011-11-17T00:06:00.001+01:002011-11-17T01:03:04.437+01:00Kato-coaching?Ile nowości i wiedzy wnosi każda rozmowa... Ale zanim do rzeczy, krótki dowcip, tzw. "suchar" jak ostatnio się dowiedziałem :)
Dlaczego Batman miał 5 z wf?
Bo zawsze miał strój.
Ot taki "suchar", znany przez starszych jako tzw. ŻDP, czyli Żenujący Dowcip Prowadzącego.
A teraz Ad rem...
Wiele ostatnio rozmawiałem i czytałem o coachingu i NLP, czyli metodach mających za cel podnieść skuteczność i motywację pod nadzorem trenera (tzw. coach). Być może definicja nie jest pełna, ale tak to mniej więcej zrozumiałem.
Jak napisałem na wstępie, rozmowy wnoszą wiele wiedzy. I tu mam na myśli spotkanie z pewną osobą zafascynowaną warsztatami NLP. Słuchałem z uwagą o tym, że:
1. aby osiągnąć sukces, trzeba uświadomić sobie, iż tylko systematyczna praca na wzór treningu sportowca prowadzi do sukcesu,
2. nie warto tracić czasu na "rozmowy i dywagacje" prowadzone wewnątrz (w wyobraźni, z samym sobą),
3. trzeba się maksymalnie skoncentrować na zadaniu, i starać się je jak najlepiej realizować i wtedy (oczywiście po wzięciu pod uwagę jeszcze wielu innych czynników, które dla przejrzystości opuszczę) na pewno osiągniemy sukces.
4. I najlepiej, jeżeli w tym wszystkim towarzyszy nam trener, który (jak wyczytałem na jednej ze stron poświęconych zagadnieniu) wcale nie musi być "mistrzem" w danej dziedzinie, ale wystarczy, że zna mechanizmy działania, motywowania, etc.
Moja refleksja nad powyższym:
W XVI wieku, św. Ignacy Loyola, pisząc swoje Ćwiczenia Duchowe, zauważał, że:
1. już św. Paweł pisze w swoich listach o zawodnikach, którzy wszystkiego sobie odmawiają, aby osiągnąć kres wyścigu, i tak samo winni postępować chrześcijanie (sportowcy robią to by osiągnąć laur widzialny, my zaś niewidzialny, wiecznietrwały w niebie). Każdy zatem kto podejmuje Ćwiczenia Duchowe, winien je traktować jako ćwiczenie siebie w modlitwie, nabieranie pewnego nawyku, zwyczaju.
2. większość cierpień człowieka bierze się z wyobraźni (z tego co albo sobie przypominamy jako minione, albo co wyobrażamy sobie, jako możliwą przyszłość),
3. aby dobrze przeżyć Ćwiczenia Duchowe, trzeba skoncentrować się na kolejnych zadaniach do wykonania i tylko na nich, gdyż zły duch, albo próbuje nas z modlitwy wywabić jakąś alternatywną przyjemnością, albo wystraszyć podsuwając myśli, że i tak nam się nie uda.
4. Wielu świętych Kościoła, jak np. św. Filip Neri (też XVI wiek, zawsze podkreślało ogromne znaczenie kierownika duchowego - doradcy, któremu powinno się być posłusznym, bo chociaż nie doświadcza wszystkiego co czuje dana dusza, to jednak poprzez modlitwę i doświadczenie zdobyte na innych "przypadkach" może skutecznie prowadzić duszę do doskonałości.
Podsumowując...
Koszt dobrych warsztatów z NLP, albo dobrego coachingu: ok. 5.000 zł.
Tydzień rekolekcji ignacjańskich - Ćwiczeń Duchowych, np. u Sióstr Zawierzanek: dobrowolna ofiara.
Kierownictwo duchowe: bez opłat
Zachęcam do dyskusji, bo wspaniale weszliśmy poprzednim "babskim" postem w temat kierownictwa duchowego, lub jak kto woli: Kato-coachingu - podoba Wam się to określenie?roiwikhttp://www.blogger.com/profile/13087522269998762824noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-5143932872017893168.post-21501931083532351972011-11-15T20:03:00.001+01:002011-11-15T20:12:36.797+01:00Przychodzi baba do...Tytuł ma być żartem na dobry początek. Przepraszam wszystkie kobiety za niepartykularne określenie.
Jako wstęp anegdota.
Jeden z moich współbraci siedzi w konfesjonale. Pusty kościół, lekki półmrok. Wchodzi kilka starszych pań szczelnie opatulonych w chusteczki na głowach. Jedna z nich kieruje się do konfesjonału mojego współbrata i głośno na cały kościół mówi: "Nic nie widzę, nic nie słyszę..."
I jak tu spowiadać?
Chciałbym jednak odnieść tę sytuację do pewnego wymiaru Sakramentu Pokuty, który mnie ostatnio bardzo porusza.
Spowiedź, jako kierownictwo duchowe, albo inaczej: kierownictwo duchowe w ramach spowiedzi.
Często przecież przychodzimy do spowiedzi właśnie, jak wspomniana wyżej pani, nie widząc i nie słysząc.
Nie widząc celu, kierunku w którym mamy dążyć. (wiemy tylko, że zgrzeszyliśmy i że jest źle)
Nie słysząc Boga. (Gdyż utraciliśmy z Nim kontakt)
W takich sytuacjach spowiedź może nabrać nowego znaczenia. Przestaje być tylko li wyznaniem grzechów, odżałowaniem ich i odpuszczeniem, ale staje się okazją do duchowej rozmowy i wzbogacenia siebie o rady i zachęty spowiednika.
Chociaż w zasadzie kierownictwo duchowe powinno odbywać się poza spowiedzią, to w praktyce, z powodu braku czasu, a często też obaw przed niedyskrecją, to właśnie spowiedź pozostaje najważniejszym miejscem, gdzie takie kierownictwo ma miejsce.
Chciałbym zapytać: ilu z Was Drodzy Czytelnicy spotkało się lub korzysta z praktyki kierownictwa duchowego?
Jakie pytania nasuwają się Wam w związku z tym tematem?
Zachęcam, aby dodawać posty.roiwikhttp://www.blogger.com/profile/13087522269998762824noreply@blogger.com15