niedziela, 17 października 2010

10/7b, No to teraz w drugą stronę.

Przejęła mnie dzisiejsza Ewangelia (Łk 18, 1-8). Bo trzeba mieć nie lada odwagę, żeby tak ciągle przychodzić, gdy brak odpowiedzi.
Trzeba też wielkiej determinacji, gdy wydaje się, że Bóg nie słyszy.
Podziwiam ludzi, którzy taka determinację i odwagę posiadają.
Przyznam, że często mi jej brakuje.
Żeby przyjść jak uboga wdowa i ciągle prosić trzeba przecież samego siebie okraść. (Chociażby z tak cennego wolnego czasu, ze swoich małych i wielkich przywiązań do codziennych rytuałów, a może nawet trzeba okraść się z samego siebie - tego mniemania jaki/a wspaniały/a jestem, jaki/a niezastąpiony/a i w ogóle.)
Chyba każdy doświadcza trudności okradzenia siebie z CZEGOŚ dla Boga.
Ale jak się już uda......

To jak mawia jeden z czytelników tego bloga: KONTEMPLACJA! :)

hm... tylko czy napewno?
Zachęcam do dyskusji

sobota, 16 października 2010

10/7, A gdyby tak okraść Boga...

W zasadzie kradzież kojarzy się jednoznacznie. Zbieram komuś jakąś wartość bez jego zgody. Niby proste do określenia zło.
Ale gdyby tak okraść Boga...
To by dopiero było przedsięwzięcie!
Po ostatnich napomnieniach, które otrzymałem od byłych i aktualnych czytaczy niniejszego bloga, próbuję w pokorze wrócić do formy.
Od jakiegoś czasu zastanawiałem się, czy rozwijać wątek przykazania 6, ale po namyśle stwierdzam, że może już wystarczy tego "de sexto" w naszej codzienności. Oczywiście do tematu zawsze można wrócić, gdyby ktoś wykazywał takie zainteresowanie.
Zróbmy wiec krok do przodu i pomyślmy jak okraść Boga.
Z doświadczenia, zauważam, że taka kradzież jest najłatwiejsza. Przecież poszkodowany nie wezwie policji, nie postawi przed sądem, mało prawdopodobne by nas wytykał palcem na ulicy, opisywał w gazetach itp.
Pytanie tylko z czego można go okraść, skoro jest absolutem, bytem doskonałym, daleko przekraczającym naszą rzeczywistość?
O, i tu znalazłem taką jedną wartość, którą Bogu można szalenie łatwo ukraść.
Myślę o czasie przeznaczonym na modlitwę, a w konsekwencji o samej modlitwie, którą z powodu naszych "bardzo ważnych" spraw i problemów najpierw odkładamy, a potem wreszcie zanika. To chyba jedna z najczęstszych kradzieży.
Wybacz drogi czytelniku, że tutaj zacznę pytać:
Jak się modlisz?
Kiedy się modlisz?
Czy modlitwa jest dla Ciebie radością, czy trudnym obowiązkiem?
Czy doświadczyłeś okradania Boga w ten sposób i znasz skutki tego czynu?
A może masz jakieś sposoby, o których warto napisać, aby taka kradzież nie zdarzała się więcej?

Przepraszam za nadmiar pytań po tak długiej przerwie :) Ale może się rozruszamy :)
Wszystkim wytrwale czekającym dziękuję i proszę o modlitwę.