czwartek, 17 grudnia 2009

4 słowa o rachunku sumienia

Temat jak rzeka, zatem na początek krótko: 4 słowa,
a właściwie 4 grupy pytań jakie warto postawić sobie robiąc rachunek sumienia:
1. pytania o spowiedź, jej miejsce w moim życiu, jaka była ta ostatnio odprawiona? czy było to doświadczenie spotkania z Jezusem, który okazuje miłosierdzie? ile czasu minęło od spowiedzi? czy była ważna? jak wyglądało moje zadośćuczynienie? naprawienie zła, krzywd? co się zmieniło w moim życiu? dlaczego?
2. pytania o moją relację z Bogiem, Jego miejsce w moim życiu? o czas dla Boga? co kryje się dla mnie za słowami: wiara, nadzieja i miłość? jak to wygląda w praktyce?
3. pytania o relację z ludźmi, zaczynając od najbliższych, a kończąc na tych, których spotkałem może tylko raz, "przypadkiem"; pytania o spełnianie obowiązków, o dawanie świadectwa
4. pytania o relację wobec siebie, o formację, troskę o rozwój, o dojrzałość i odpowiedzialność moich decyzji,...

w rachunku sumienia warto (może na samym początku) zobaczyć dobro, które Bóg czyni w moim życiu, ucieszyć się nim i podziękować za nie Bogu i ludziom

zdaję sobie sprawę, że to bardzo ogólne potraktowanie tematu, ale liczę, że Państwo dopowiecie konkrety

4 komentarze:

  1. No właśnie? Co dopowiedzieć?
    Według mnie, od spowiedzi, a właściwie od spowiedników wymagamy za dużo. Próbujemy spowiedź psychologizować, niestety, komplikujemy ją sobie. Chyba dla własnego lepszego samopoczucia. Robimy Bogu łaskę, że idziemy do konfesjonału. Myślimy: Panie Boże, zobacz, jaki jaki jestem wspaniały, że się zdobyłem na przyjście tutaj, a przecież to mnie tyle kosztuje, tak się boję, takie mam ogromne problemy, z nich ( i z wielu innych powodów) wynikają moje grzechy, bo przecież JA SAM bym ich nigdy nie popełnił. Czekamy na podanie gotowej recepty na bogobojne życie. Udajemy na codzień, zakładamy maski i kiedy przyjdzie powiedzieć prawdę, cierpimy. Mówimy: Nie czuję żalu. A żal chyba powinien być dostrzeżeniem grzechu, określeniem go. Świadomą decyzją?

    I pewnie trzeba też się liczyć z doświadczeniem pokory. Ale nie, bo my mówimy: Dlaczego mnie to spotyka, przecież jestem dobry? Unosimy się gniewem: Dlaczego Ksiądz mnie tak potraktował? Przecież aż tak bardzo nie zgrzeszyłem...

    Tyle moich przemyśleń,nie wiem, może błędnych, w praktyce, no cóż... Wszystko wyżej wypisane jest mi dobrze znane:) Do sakramentu pokuty przygotowuję się od kilku dni. I proszę Boga o odwagę, żeby nie uciec w ostatniej chwili, bo z tym akurat u mnie kiepsko...

    OdpowiedzUsuń
  2. Czegoś tutaj nie rozmiem!Osoba pisząca w wyrzej zamieszczonej wypowiedzi pisze, że z tego co zrozumiałam idziemy do spowiedzi tylko dlatego, że boimy się Boga. Przecież my to robimy z miłości do niego a nie bojaźni!W chwili popełnienia grzechu czujemy żal, że źle postąpiliśmy, że oddala nas on od Boga i to właśnie w Sakramencie Pokuty powinniśmy Boga za to przepraszać. Przyznawać się do naszych słabości, a nie bać się spowiedzi jak "ognia".

    OdpowiedzUsuń
  3. Do Anonimowy (20 grudnia 2009 23:03):

    Osoba w wyżej przedstawionej wypowiedzi nigdzie nie pisze,że idziemy do spowiedzi tylko dlatego, że boimy się Boga. Źle zrozumiałaś. Opisała ta osoba sposoby, na jakie ludzie sobie zwykle tłumaczą lęk przed spowiedzią. Trochę przewrotnie . Wszystko pięknie,co piszesz, ale nie wmówisz mi,że czujesz się komfortowo w chwili spowiedzi. Nigdy nie miałaś ze spowiedzią problemu? Jeśli tak- pogratulować. I nie atakuj tak.

    OdpowiedzUsuń
  4. Do Anonimowy(20 Grudnia 2009 23:39)

    To nie był atak jeśli tak to zostało odebrane to przepraszam.
    Nie nazwała bym spowiedzi problemem. Fakt miałam tak, że denerwowałam się przed spowiedzią ale tylko dlatego, że wstud mi było za moje grzechy i słabości, którym ulegałam.

    OdpowiedzUsuń