środa, 23 listopada 2011

Sukces to podróż, a nie miejsce przeznaczenia...

Powyższe słowa, umieszczone przez wiele lat na bannerze reklamowym Tarnowskiej Agencji Rozwoju Regionalnego na skrzyżowaniu ulic Słonecznej i Starodąbrowskiej, przykuwały moją uwagę od najmłodszych lat. Często mijając ten banner, spoglądałem na hasło i próbowałem zrozumieć jego sens. Bo jakim sukcesem jest podróż bez osiągnięcia celu? A jeżeli w tej podroży się zgubię, pomylę drogę, albo umrę z wycieńczenia, no to jaki w tym sukces? I rzeczywiście, w oderwaniu od wiary, sama podróż bez celu nie ma sensu. Jednak kilka dni temu natrafiłem na genialny wykład pana Franka Cottrell'a Boyce'a- pisarza, autora scenariusza do filmu "Millions" (jeżeli ktoś jeszcze nie widział to trzeba koniecznie zobaczyć), wykład poświęcony bł. Kardynałowi Janowi Henrykowi Newmanowi. Pan Boyce zastanawia się, jaki patronat można przypisać bł. Newmanowi i konkluduje, że bł. Jan Henryk powinien być patronem wszystkich, którzy zaczynają jakieś wielkie wizjonerskie dzieła, nie wiedząc dokąd ich to zaprowadzi, np. (tu wymienia Boyce) rodziców, kucharzy, nauczycieli, pisarzy i innych, pokazując, że ich sukces nie polega na osiągnięciu ostatecznego celu, ale na drodze jaką przechodzą próbując go osiągnąć. Powołuje się również na słowa św. Augustyna: "Żyć - oznacza zmieniać się, a być doskonałym - to zmieniać się często". I wreszcie genialne umieszczenie w tym samego Boga. Słowami Kardynała Newmana brzmi to następująco: "Bóg stworzył mnie abym wykonał dla niego konkretne zadanie. Powierzył mi pewną pracę, której nie powierzył nikomu innemu. Mam swoją misję. Mogę jej nigdy w ciągu tego życia nie zrozumieć, ale zostanie mi ona wyjaśniona w życiu przyszłym..." Sukces to podróż w całkowitym zaufaniu, że to Bóg mnie prowadzi, nawet w wątpliwościach i niewiedzy, a nie znajomość celu, która może poprzez pychę wynikającą z tej wiedzy skutecznie wstrzymać jakiekolwiek działania człowieka i sprawić, że zamiast rozwoju pojawi się regres. A co to ma wspólnego ze spowiedzią? Otóż często myślimy wyłącznie w nastawieniu na cel. Chcemy osiągnąć jakąś doskonałość, albo pozbyć się jakiegoś grzechu, czy słabości. Robimy wiele, żeby się to w końcu stało, a jeżeli się nie uda złościmy się, bo znowu nie wyszło. Cel nie został osiągnięty. Porażka, dramat, rozpacz, obrażanie się na siebie, innych i Boga. Ale stop! Złam się przed Panem, ugnij przed nim kolana, skoncentruj się na dobrym rachunku sumienia i zobacz drogę, którą przeszedłeś/przeszłaś. Wróć krok po kroku, przyglądnij się szczegółom, które minąłeś/minęłaś niepostrzeżenie. I zobacz ile Bóg Ci przez tę drogę powiedział, o ile jesteś bogatszy/bogatsza. Zobacz, że wszystko to, co już minęło mówi do Ciebie jak żyć by było inaczej, jak się zmieniać, by być doskonałym. Patrz uważnie, bo w historii Twojego życia, Bóg mówi do Ciebie kim chce abyś był/była. On od łona matki Cię zna, znał Cię zanim powstałeś/powstałaś, i codziennie towarzyszy Twojej drodze. Bo wie, że "starczy promyczek dla jednego kroku...".

36 komentarzy:

  1. Księże jak miałam 12, 15 lat to mogłabym w to co ksiądz napisał „uwierzyc” . Ale życie nie jest takie proste! W dobie XXI wieku kiedy bezrobocie jest masowe , kiedy z dnia na dzięń mogę stracić prace bo nawet umowa na czas nieokreślony nie gwarantuje mi pewnych dochodów do końca życia. Ja wg księdza mam „„Wróć krok po kroku, przyglądnij się szczegółom, które minąłeś/minęłaś niepostrzeżenie. Księże na to nie ma czasu! !!! Niech się ksiądz obudzi ze snu! , umyje dokładnie oczy! I zacznie patrzeć na nas zabieganych, czy ja mam czas na tzw szukanie co m tej drodze Bóg do mnie powiedział? Ja nic nie słysze , bo On milczy! Tak pzrynajmiej mi się wydaje…. Księże ja po pracy pzrychodze padniętaa , ledwo zdarzę coś zjeść i już jest noc – modlitwa moja wieczorna jest „przeplatana” ziewaniem ze zmęczenia i przepraszam kiedy ja mam to analizować? O 3 nad ranem kiedy śpię jak zabita? Proszę troszke wczuć się w role ludzi świeckich – powinien wziąć ksiądz udziął w tzw zamianie ról może ksiądz by inaczej popatrzył na ten świat? Dla Was Księzy to wszystko jest takie proste ale życie nie jest kolorowe! Wychowałam się w katolickiej rodzinie gdzie miejsce Boga było na pierwszym miejscu! Uczeszczałam , na DSM, grupe młodzieżowa, jeździłam na oazy, pielgrzymiki itp. I było pięknie ale ten czar prysł jestem dorosła , czasy są bardzo ciężkie! Bóg jest na Górze wszystko widzi ale ja nie czuję Jego obecności , nie potrafię tak jak kiedyś „usłyszeć” Go ….. Ja też nie sądziłam że przyjdzie mi życ w czasaach gdzie „inne „ zasady będą ważniejsze niż wartości religijne.. Pisze ksiądz : „Złam się przed Panem, ugnij przed nim kolana, skoncentruj się na dobrym rachunku sumienia i zobacz drogę, którą przeszedłeś/przeszłaś”- jak się starałąm w pewnej sprawie i to naprawde duzo zrobiłąm to do tej pory nie mam efektu …. i skąd czerpać na to siłę??? Kiedy najwyraźniej jej brakuje bo mam tylko 2 ręce i 2 nogi …. Troszkę „wczucia” się księże w nas świeckich proponuję !.....

    OdpowiedzUsuń
  2. Poczekam, co napiszą inni "świeccy" i wtedy skomentuję.

    OdpowiedzUsuń
  3. Coś mi się wydaje że tą odpowiedzią "chowa" ksiądz głowę w piasek no ale niech tak bedzie, w takim razie czekam cierpliwie na komentarz.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo ciekawy i realistyczny komentarz osoby, która twardo stąpa po ziemi. Dziękuję za niego. W życiu nie zawsze jest łatwo, miło i przyjemnie.
    Ja mam jednak takie doświadczenie, że sposób, w jaki przeżywamy nasze życie (a więc również to czy jesteśmy w tym życiu szczęśliwi czy nie) nie zależy od jakichś obiektywnych czynników zewnętrznych. Że jak ktoś ma żonę i dwoje dzieci to będzie szczęśliwszy od tego co ma żonę i jedno dziecko i od tego co nie ma żony. Bo w jednym, drugim i trzecim przypadku te osoby równie dobrze mogą być szczęśliwe lub nie.
    Moim zdaniem nam ludziom często po prostu brakuje czegoś w rodzaju zatrzymania się. Aby spojrzeć najbliższej osobie w oczy, przytulić ją i powiedzieć, że na przykład zupa była smaczna. Aby popatrzeć na nasze dzieci, rodzeństwo, rodziców i ludzi wokół nas w perspektywie całego życia. Nie życia tylko tu na ziemi, ale w perspektywie wieczności! (Bo przecież o takim życiu wszyscy myślimy, prawda?) I wtedy będzie czas na miłość na serio, na przebaczenie, na przeżywanie życia pełniej. Nie wiem jaka jest Twoja konkretna sytuacja, ale z tego co piszesz, nie masz czasu na nic i Jesteś totalnie padnięta po pracy. To po prostu ofiaruj to zmęczenie Bogu. A raz na jakiś czas zrób sobie spokojny dzień/wieczór/parę godzin „zamknięty” z bliskimi, Bogiem. Tak, aby był czas na bycie z nimi. I z Nim. (Zwłaszcza polecam niedziele;) Jakoś to wtedy najlepiej „wychodzi”). Pozdrawiam Cię serdecznie!:)
    Ps. Jeżeli chodzi o (nie)realizm ludzi duchownych i świeckich. To nie jest Droga Siostro chyba takie proste. Mnie też czasami wkurza, że oni mogą sobie czasem zrobić to czy tamto a ja akurat nie. Ale wiesz, oni mają swoje radości i smutki, my mamy swoje. Oni mają swoje prawdziwe życie, a my mamy swoje:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak więxc, nie chowam głowy w piasek, tylko daję sobie czas na spokojne przeanalizowanie tematu, gdyż bardzo często sprawdza się w moim życiu stwierdzenie Winstona Churchilla: "jeżeli chcesz wygłosić najgorsze przemówienie w swoim życiu, zrób to wtedy, gdy jesteś bardzo zdenerwowany"
    Ad rem. Myślę, że nie bujam w chmurach. Jestem bardzo głęboko zanurzony w tym, czym żyją moi bracia i siostry - ci, którzy mnie spotkali w sowim życiu, chyba wiedzą jak się angażuję. Nie bujam w obłokach, choć zdaję sobie sprawę, że w wielu przypadkach mam życie łatwiejsze od "przeciętnego zjadacza chleba" to nie znaczy, że jestem oderwany od rzeczywistości. Współcierpię - bo ksiądz który nie składa ofiary z samego siebie to nie ksiądz - i ludzie to wiedzą. Na pewno nie mam takich problemów z pracą - to fakt, ale wiem jak ciężko jest moim braciom i siostrom, bo oni mi o tym ciągle opowiadają. Na pewno nie wiem co to znaczy być bardzo zmęczonym, choć po wielu godzinach rozmów z różnymi ludźmi, czasem sam nie wiem jak się nazywam. Pomimo tego wszystkiego będę się upierał, że tylko refleksja nad samym sobą, w kontekście Bożego działania, i Bożej obecności może dać prawdziwą siłę do przemiany i rozwoju.
    Ale to tylko propozycja, do której nikogo nie mogę zmusić, gdyż Pan Bóg szanuje całkowitą wolność człowieka. Nie rozumiem zatem co Panią tak zraziło? przecież to tylko propozycja pewnych rozważań. Pewnego sposobu podejścia do życia. Nic ponad to.

    OdpowiedzUsuń
  6. Winston Churchill powiedzial rowniez: "Sukces polega na tym, by isc od porazki do porazki nie tracac entuzjazmu."
    ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. To, że życie nastolatka jest dużo bardziej beztroskie, niż życie osoby dorosłej, jest oczywiste. Niemniej jednak cały czas jesteśmy tymi samymi ludźmi, którzy kierują się tymi samymi wartościami, niezależnie od tego, czy nudzi nam się po szkole, czy nie wiemy w co ręce włożyć, mając na utrzymaniu rodzinę. Istotne jest to, żeby nie zapominać o tym, co naprawdę jest w życiu najważniejsze. To nie jest tak, że ktoś kto ma dom na głowie, nie jest w stanie myśleć i żyć jak należy. Od życia nie ma wakacji! Swoje człowieczeństwo, przywiązanie do wiary czy wartości moralnych okazujemy w każdej (!) chwili swojego życia. W pracy również często mamy okazje do tego, aby opowiedzieć się za wartościami, których tak broniliśmy w nastoletnim życiu. Odwożąc dzieci na basen, robiąc zakupy, wracając z pracy do domu - w każdej chwili życia mamy okazję decydować, czy opowiadamy się za Bogiem, czy jednak wybieramy inną drogę. Tutaj nie trzeba się budzić z żadnego snu! Wystarczy odpowiedzieć sobie na pytanie jak chcemy żyć. Czy chcemy walczyć ze złem, które atakuje nas z każdej strony, czy po prostu będzie nam ono obojętne. Ważna jest również to, żeby docenić to, co mamy. Posiadanie rodziny to nie tylko obowiązki, ciężka praca i wyrzeczenia. Pomyśl o tych, którzy nie mają tego szczęścia! Jeśli nie potrafimy zatrzymać się i zastanowić dokąd naprawdę zmierzamy, coś tutaj wyraźnie jest nie tak!

    Mimo wszystko z Bogiem.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziękuje X Roiwik za odpowiedź ;) . Księżę Mateuszu to że jest ksiądz osobą która potrafi a raczej posiada dar wysłuchania drugiej osoby to wiem gdyż tak mi o księdzu pewna osoba powiedziała ;) . A Tarnów jest bardzo malutki i ECHO niesie ta informację po Tarnowie ;) Ja natomiast jak księdza „spotykam” to się najnormalniej księdza wstydzę…. Nie wiem dlaczego ale tak po prostu jest ;) Wracając do tematu Pisze ksiądz : ”Nie rozumiem zatem co Panią tak zraziło?”- po prostu czytając księdza wypowiedź o tym zatrzymaniu się na chwile, przeanalizowaniu swojego życia itp. pojawiło się mi się pytanie kiedy ? , po drugie od razu widac z tej ksiedza „analizy” że nie ma ksiądz ąż takich problemów z praca (oczywiście w odpowiedzi sam ksiądz to przyznał ;)) bo inaczej zamiast analizowac zdanie: Sukces to podróż, a nie miejsce przeznaczenia... analizowałby ksiądz zdania: Jak „zadowolić” i przekonać firmę do siebie nie zmnieniając się z człowieka w ”maszynę” bez serca.

    „ Pomimo tego wszystkiego będę się upierał, że tylko refleksja nad samym sobą, w kontekście Bożego działania, i Bożej obecności może dać prawdziwą siłę do przemiany i rozwoju.”- pisze ksiądz…. hm żyjemy w czasach kiedy tzw lęk o następny dzień zwycięża, bierze góre więc nawet jakbym znalazła jakąs chwilke czasu to i tak księżę to nie ma sensu gdyż myśli kraża wokół tych spraw którymi się żyje . Nieprawdaż? One się nie wyciszą , życie w stresie przed utrata pracy, łzy znajomych którzy dostali wypowiedzenie tego nie da się ot tak „odsunąć” . Nie da się księże tego „odizolowac” - gdyż tymi problemami się żyje a dodatkowo staram się pomagac im w znalezieniu pracy …. Bo nie wiadomo czy następnego dnia ja nie będę tą osobą która dostanie wypowiedzenie? Te przyziemne problemy biorą górę do tego dochodzi cholerne zmęczenie. Mój zawód wymaga m in. też wysłuchania drugiej osoby, ich problemów, cierpienia, doradzenia itp. i tutaj ( pewnie kogos może to zdziwić ) słowo DZIĘKUJĘ- tak zapomniane w dzisiejszych czasach- od drugiej osoby jest tym co „daje” mi jakaś siłę do dalszej wędrówki przez życie… . Księże tylko proszę nie zrozumieć tych moich wypowiedzi jako „czepianie” się księdza osoby itp. – ja po prostu pisze tutaj to co mi leży na sercu …. Pozdrawiam!

    MIESZKO- Dziękuje za komentarz do mojego postu. Tak masz rację – brakuje nam tzw zatrzymania się ale sam wiesz jak to jest. Brakuje czasu na wszystko a jak się go troszkę znajdzie to zmęczenie zwycięża. Kiedyś wiesz myślałam że może nie umiem rozplanowac dobrze swojego czasu ale jak się czasem spędza 12 godz w pracy to wiesz mi że marzy się o „łóżku” w którym się od razu zasypia nie zrobiwszy nic w domku ;) Piszesz żebym ofiarowała to zmęczenie Bogu…. Przyznaję iż Często idąc do pracy i modląc się przez drogę zaczynam od słów iż to moje zmęczenie ofiarowuję za moja bliską zmarłą osobę – wtedy tak jakoś jest raźniej iż ten trud nie idzie na marne ;) Ale są też takie dni cięższe kiedy mam wszystkiego dość! I najchętniej wyjechałabym na bezludną wyspę .Ten pomysł w wyciszeniu się w niedziele to wcale nie takie proste - gdyż tak jak pisałam wcześniej „żyję” problemami dnia codziennego które w niedziele też nie daja spokoju – niestety ;) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. CD mojej wypowiedzi gdyż nie dało rady wkleić w całości moich wypocin ;)

    DYWAN- piszesz: „Istotne jest to, żeby nie zapominać o tym, co naprawdę jest w życiu najważniejsze.” Oraz „W pracy również często mamy okazje do tego, aby opowiedzieć się za wartościami, których tak broniliśmy w nastoletnim życiu „ oj DYWAN…. Tak a co w pzrypadku kiedy byłbyś „zmuszany” chociażby w pracy do tego żeby coś zrobić a Twoje sumienie mówiłoby NIE ? A ta praca byłaby Twoim jedynym utrzymaniem , miałbyś kredyt do spłacenia itp.? Życze Ci żebyś nigdy nie miał takiej sytuacji ! W dobie bezrobocia firmy „wymyslają” wszystkie „chwyty” bo ludzie boja się utraty . I wtedy to co powinno być najważniejsze „staje” się niestety tym mniej ważnym , spada na stopień niższy …Przykre ale prawdziwe realia życia w XXI wieku , gdzie chamstwo wygrywa z miłościa! A my zaciskamy zęby, powstrzymujemy łzy i pytamy w duchu why?. A pracodawca Ci powie albo się zgadzasz albo dostajesz wypowiedzenie. Piszesz, że ważne jest: „Czy chcemy walczyć ze złem, które atakuje nas z każdej strony, czy po prostu będzie nam ono obojętne”- zapewniam Cie że to nie takie proste i w pewnych przypadkach nierealne ….

    PS Prosze o modlitwe to może uda mi sie w którąs niedzielę zrobić sobie taki spokojny dzień/wieczór/parę godzin „zamknięty” z bliskimi, Bogiem...

    OdpowiedzUsuń
  10. Myślę, że książka P.Coelho "Pielgrzym" obrazuje to, co zawarł Ksiądz w swoim poście. Tytułowy pielgrzym wyrusza w podróż,dąży do celu, ale żeby go osiągnąć musi wybrać własciwą drogę, poznać siebie, zmierzyć się ze swoimi słabościami. Nie jest jednak sam, towarzyszy mu opiekun duchowy, przewodnik. Nikt z nas odgórnie nie posiada monopolu na sukces w życiu, gdyby tak było wszyscy bylibyśmy 'happy'. Jak się jest dzieckiem to się chce, jak najszybciej dorosnąć, a jak się jest dorosłym to chciałoby się wrócić do lat dzieciństwa. Każdy nosi jakiś krzyż nieważane, czy jest się osobą świecką czy duchowną.
    Będąc na studaich, a wiadomo polski student jest biedny, wszystkiego sobie żałuje, w lodówce ma maragarynę i światło:-) (nie wiem, jak to wygląda jak się studiuje w seminarium) no ale bedąc na studaich zawsze sobie myslałam, że teraz się uczę, rodzice we mnie inwestują, ale jak skończę studia to pójdę do pracy i będzie tak, jak powinno być, a tu 'null':( rozczarowanie, żal i pytanie po co to wszystko było. Z pewnymi rzeczami już się pogodziłam. Lubimy sobie czasem ponarzekać i to jest dobre, ale nie myślmy sobie, że to tylko my mamy najgorzej.

    OdpowiedzUsuń
  11. Anonimowy (a raczej Anonimowa) pisze o bardzo realnych problemach. One istnieją to niezaprzeczalny fakt. Dylematy w których w potężnym lęku wybieramy między złem, a złem, czy koszmarne przepracowanie (nawet zdarzyło mi się coś takiego niedawno, chociaż z własnej woli - bo za bardzo się nakręciłem) i powiem jedno, wiem, że zewnętrzne czynniki próbują za wszelką cenę przekonać, że inaczej się nie da. Ale wiem też, że zdolność zatrzymania się - Nie raz za wielką cenę i wiele rezygnacji, jest JEDYNYM sposobem na odzyskanie równowagi, a w konsekwencji sposobem na odkrycie Bożego pokoju w swoim życiu. Ale jestem realistą i wiem, że trzeba przejść drogę. Stąd post o sukcesie drogi, gdy nie widać celu. Nie od razu mamy możliwości, a czasem odwagę, żeby powiedzieć najpierw sobie stop. I dokonać oceny tego co się ze mną dzieje w Bogu.
    Mam nadzieję, że tym komentarzem nikogo nie rozzłoszczę. Nawet na spotkanie z Bogiem musi przyjść odpowiedni czas. I nie raz trzeba na taki czas poczekać. Ale warto o tym nieustannie myśleć. Nie po to, aby się dołować, ale by zatęsknić za czymś co jest absolutnie dobre, piękne i kojące.

    OdpowiedzUsuń
  12. A jak długo człowiek jest w stanie postępować wbrew swojemu sumieniu, żeby tą pracę zachować? Czy istnieje jakaś granica? Ludzie rezygnowali z dużo ważniejszych rzeczy niż źródło utrzymania w imię wyższych wartości.

    OdpowiedzUsuń
  13. Księże Mateuszu – spoko nie rozłościł mnie ksiądz swoim komentarzem…. Natomiast słowa księdza „pozostawiły” we mnie zazdrość … no cóż przyznaje iż zazdroszcze księdzu tego spokoju! , tej równowagi ! Takiego „innego” spokojniejszego spojrzenia na ten świat w takiej wewnętrznej harmonii ….. Ksiądz po prostu „umie” zachować taki spokój czego ja nie potrafię. Jestem wybuchowa, wkurza mnie niesprawiedliwość na tym świecie , owszem jestem wrażliwą osóbką…. Ale ten wewnętrzny księdza spokój … Jak wezmę pod uwage swoje zabieganie, wieczne patrzenie na zegarek czy zdążę, zmęczenie praca i innymi obowiązkami, stres z tym związany , itp. i biorąc pod uwagę iż sił się ma coraz mniej więc znaleźć w tym zabieganym świecie czas na zatrzymanie się to jest jak „chwycenie” kogoś ręki która do mnie wyciąga a ja nie mogę jej chwycić ….Ale jak ksiądz pisze na to musi przyjścć odpowiedni czas – widocznie jeszcze musze na to poczekać….. Pytanie tylko czy mi wystarczy sił ??? No właśnie ? …..

    DYWAN- ze zdj stwierdzam iż jestes bardzo młody i jeszcze dużo „nauczy” Cię życie . Ale to super że masz taka energie buntownika, walki –też taka byłam – co prawda nie staruszka ze mnie ale na pewno troszkę starsza od Ciebie jestem ;) Bardziej,że tak powiem z pokolenia księdza Mateusza ;) .Teraz też czasem się zbuntuje itp. ale już rzadziej – gdyz nie zawsze się da!. Pytasz: „A jak długo człowiek jest w stanie postępować wbrew swojemu sumieniu, żeby tą pracę zachować? Czy istnieje jakaś granica? Ludzie rezygnowali z dużo ważniejszych rzeczy niż źródło utrzymania w imię wyższych wartości”… hm wbrew swojemu sumieniu? Już odpowiadam – bardzo „długo” tkwiłam , dusiłam to w sobie zanim odważyłam się z księdzem na ten temat porozmawiać podczas spowiedzi…. Co mi ksiądz odpowiedział? Że jest to „cholernie” skomplikowane i nie jest w stanie mi od razu tak na poczekaniu coś doradzić. Uszanowałam to – bo prawdę mówiąc takiej odpowiedzi się spodziewałam. Przy następnej też nie otrzymałam … bo nie jest to łatwe uwierz mi.! I wiesz mi że wcale nie proponował mi zmiany pracy gdyż jak podczas dyskusji w trakcie spowiedzi stwierdziliśmy że z praca jest ciężko a poza tym nigdy nie ma się gwarancji że w kolejnej nie będzie gorzej – znając „chwyty” dzisiejszych pracodawców . Jeszcze jakby się grupa całą połączyła to wspólnie wywalczyło by się – ale na nich nie mogłam liczyć. I uwierz mi że wcale do tej grupy nie mam pretensji bo naprawdę jest cholernie trudno znaleźć pracę – ludzie się boją i tyle. A za coś trzeba życ , utrzymać rodzinę, spłacić zaciągnięte kredyty itp. Sama podejmując decyzję o zmianie pracy nie przespałam sporo nocy , „kosztowało” mnie to wiele stresu, rozmów kwalifikacyjnych o pracę….. W końcu udało mi się jakoś znaleźć nową– czy moje sumienie odetchnęło ? no cóż … nie do końca gdyż tak naprawdę odetchnie jak w będzie w tej „kwestii „ możliwość powiedzenia NIE – bez konsekwencji zwolnienia z pracy. A nie sądze żeby tak się kiedykolwiek stało – tak więc to pozostanie moim marzeniem! Może się kiedyś spełni ;) Jest troszkę spokojniejsze więc to też już jakis plusik malutki . Ale przyznaję że aż takiego „cyrku” jaki miałam w poprzedniej pracy to nie mam. Oczywiście tzw niepewność dnia jutrzejszego związana z wypowiedzeniem jest i będzie bo i tu jest nieciekawie w tej kwestii –ale tak jest obecnie wszędzie! No i są tzw plusy i minusy- no ale gdzież ich to nie ma?

    OdpowiedzUsuń
  14. Sytuacje, które w powyższych komentarzach opisałaś są rzeczywiście podbramkowe i bardzo skomplikowane. Jak było w Twoim przypadku, do końca nie wiem, bo nie mogę tego jasno wyczytać z Twoich wypowiedzi. Nie wiem też o co konkretnie chodziło. Niemniej jeśli dla człowieka jest problemem to, że znajdując się w takiej sytuacji poniekąd jest zmuszany do robienia rzeczy wbrew sobie, w mniejszym lub większym stopniu, to już jest dobrze. Nie wszyscy się tym przejmują i nie dla każdego jest to problemem - niestety. W takim przypadku moralna ocena postępowania jest rzeczywiście bardzo trudna i niekoniecznie jednoznaczna. Jeśli ktoś jednak potrafi stanowczo powiedzieć pracodawcy nie i odejść z pracy z podniesioną głową, ryzykując przy tym właśnie utracenie ciągłości finansowej, tym bardziej znajdując się w sytuacji, w której jest to bardzo niepożądane, wtedy właśnie należą się mu wyrazy najwyższego szacunku. Być może da to do myślenia pracodawcy, może nie. Bardziej niestety przystaję za tym drugim. Ryzyko nawrócenia zawsze jednak istnieje :-) Jeśli każdy potrafiłby wyjść z takiej sytuacji bohatersko, zupełnie inaczej wyglądałyby dzisiejsze stosunki w pracy. Ehh, pięknie by było... Pisząc to nie mówię oczywiście, że właśnie tak postąpiłbym, ale na pewno bardzo bym chciał. Potrzeba do tego naprawdę wielkiej odwagi. Piszę tutaj ogólnie o tego typu sytuacjach, bo jak wcześniej wspomniałem, nie znam Twojej. Taką mam już duszę romantyka, imponują mi rycerze i superbohaterowie :-), często zapominam o racjonalnych zasadach rządzących (lub nie) tym światem. Ale to mi właśnie odpowiada. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja się też odniosę do niektórych komentarzy. Powiem szczerze, wszystkich nie czytałem, są dosyć obszerne, a jak ktoś wcześniej napisał "nie ma na nic czasu w dzisiejszym świecie". Otóż nie jestem 100% katolikiem, do kościoła staram się chodzić ale często stoję na dworze, pacierz rzadko, nie mówiąc o jakiś różańcach itp. Też pracuję dużo, nie tylko w pracy ale również w domu i to do późna. Kilka lat temu przy spowiedzi, kapłan powiedział: "jeśli nie mówisz pacierza, staraj się chociaż chwilę porozmawiać z Bogiem, poświęć mu tak minutę". Od tego momentu, mimo, że jak pisałem, nie jestem wzorem do naśladowania, czuję się blisko Boga, rozmawiam z nim wieczorem gdy już kładę się spać i rano gdy ruszam do pracy. Wiem, że mnie słucha i pomaga. Polecam.

    OdpowiedzUsuń
  16. Zatrzymać się można nawet przy obieraniu ziemniaków :-) Nigdzie nie muszę iść i poświęcać czasu żeby spotkać Boga. On jest we mnie. Przeżywać każdą zwykłą chwilę w łączności z Nim to jest modlitwa. Ja też mam mnóstwo zajęć i trosk ale nigdy nie miałam poczucia, że na kontakt z moim Bogiem muszę mieć ekstra czas. Jasne, że cudownie jest klęczeć przed Najświętszym Sakramentem,niejako "pobyć" w wieczności nie myśląc o zegarku, ale to nie jest zawsze możliwe właśnie ze względu na nadmiar zajęć. Musimy tylko pamiętać, że istniejemy nie tylko w wymiarze materialnym ale może nawet bardziej w rzeczywistości duchowej, a tam chyba nie jest ważne, że ksiądz nie musi gotować obiadów ? :-) To nie tym idzie.
    Chyba :-) Moim zdaniem. Oczywiście mogę się mylić. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  17. I jeszcze coś off topic przy okazji. Z przerażeniem zauważam używanie przez moich ulubionych księży czasowników w formie męskiej łamanej przez żeńską. (przeszedłeś/przeszłaś). Czy to tylko przesadna grzecznośc czy jakieś feministki się upomniały ? To brzmi sztucznie i jest zupełnie niepotrzebne. Litości, kochany księże ! Idąc konsekwentnie dalej tą ścieżką możemy pewnego dnia usłyszeć na Mszy Św "dary, które przynieśliśmy/przyniosłyśmy Tobie na ofiarę" lub "..abyśmy wolni/wolne od grzechu i bezpieczni/bezpieczne od wszelkiego zametu.." lub "..abyśmy stali/ stały przed Tobą..". Błagam, zatrzymajmy się zanim dojdziemy na skraj absurdu w oparach politycznej poprawności. Czy zdanie np. "to jest ważne dla każdego z nas" naprawdę jest obraźliwe dla kobiet ? Lub niezrozumiałe ? O co chodzi ? Obawiam się, że wiem, i bardzo mi się to nie podoba. Z konserwatywnym pozdrowieniem :-)

    OdpowiedzUsuń
  18. O bardzo dziękuję, za ten ostatni komentarz.
    Feministki jak na razie siedzą cicho. Widocznie ktoś je pokochał i przestały wojować :)
    Natomiast przyznam, że zawsze mam z tym problem. Nawet, kiedy mówię kazanie, bo tak sobie myślę, skoro z jakąś myślą chcę dotrzeć zarówno do kobiet jak i mężczyzn, no to pewnie pasowałoby użyć obydwu form. (Jeżeli mówię o jakichś ogólnych wnioskach.) No cóż rzeczywiście nie wiem jak to jest odbierane :)
    Fakt, brzmi dziwacznie, ale nie wynika z poprawności politycznej, tylko z pragnienia by być lepiej zrozumianym.
    Ale to bardzo cenna uwaga, którą wezmę pod uwagę (chyba że wywoła lawinę sprzeciwów ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. poczucie humoru Ksiedzu wrocilo...

    OdpowiedzUsuń
  20. Mówiąc wprost ciśnienie mi sie podniosło na dzień dobry czytając zdanie napisane pzrez teresa50: " Z przerażeniem zauważam używanie przez moich ulubionych księży czasowników w formie męskiej łamanej przez żeńską. (przeszedłeś/przeszłaś)" O i ksiedza Mateusza zdanie że dziękuje za ten komentarz....

    Księże Mateuszu proszę się nie martwić późnym wieczorkiem coś na pewno napisze na ten temat gdyz wytrąciło mnie to z równowagi! (więc ta "cisza" przestanie być księże ciszą ;)) a póki co spieszę się do pracy :). Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  21. No to po tzw porannym podniesieniu ciśnienia mój obiecany komentarz….
    Teresa50 piszesz:„Z przerażeniem zauważam używanie przez moich ulubionych księży czasowników w formie męskiej łamanej przez żeńską. (przeszedłeś/przeszłaś)” Przepraszam bardzo a co w tym jest takiego złego? Właśnie tak powinno być! !!! I jako kobieta dziwię się że się czepiasz gdyż mi się też coś należy tzw słowo skierowane do mnie jako kobiety w „naszej „ formie ! Mylisz się mówiąc że jest to niepotrzebne i że jest to sztuczne! Jakie sztuczne co Ty wygadujesz! Ja właśnie Marze o dniu kiedy usłyszę podczas Mszy Św słowa: "dary, które przynieśliśmy/przyniosłyśmy Tobie na ofiarę" itp. Bo tak to wszystkie wezwania na Mszy są pod kątem mężczyzn !!! A my to gdzieś tam w domyśle ! Zresztą po to są formy żeby je uzywać! I oby jak najwięcej Księzy ich używało!!!!
    A ksiądz księże Mateuszu to lepiej niech ksiądz głosi kazanie w dwóch formach – skoro chce ksiądz do mnie „dotrzeć” - już sam fakt że ksiądz podziękował za ten komentarz to już szowinizm się w księdzu „odezwał”! a na takiego ksiądz nie wygląda ;) no ale zawsze można to pod sutanną skrywać ;) Nie omieszkam się bardzo wschłuchac w księdza kazanie i będzie mi miło usłyszeć słowo skierowane bezpośrednio do kobiet :) . Tzw trendy x Kiwiorek ;) oczywiście w pozytywnym tego słowa zanczeniu!. W każdym razie proszę się księże postawić po mojej stronie czy jako kobieta nie mam prawa domagać się równych praw??? Również w kościele ? Pamiętam że jak byłam mała dziewczynką w szkole podstawowej chciałam być ministranka – co usłyszałam od katechety - że to jest dla chłopców . Jasne super wszystko faceci . Mogą być ministrantami, lektorami a my kobiety? Dlaczego nie możemy – dlaczego to dla nas zamknięte? Chociaz kiedyś czytałam artykuł że w niektórych parafiach są ministrantki i tgo w Polsce więc ciesze się ze końcu coś się ruszyło w tej sprawie i mam nadzieję że Filipini tarnowscy też pójdą w ślady innych księży gdyz nie ma nic gorszego odmówić służenia na Mszy jako ministrantka czy lektorka tylko dlatego że jest się innej płci. A jak do tego ma się zdanie że wszyscy jesteśmy dziećmi Bożymi? No właśnie nijak gdyż już wyróżniając chłopców podczas Mszy dziewczynki czuja się gorsze czyli tzw gorsze dzieci Boże. Zreszta księże co stoi na PRZESZKODZIE żeby Ci co chcą posługiwali podczas Mszy Św ? bez względu na płeć ? – jako tzw owczarnia która nie jest zbudowana z samych samców ! Po drugie księże – mówi się o roli kobiety , jakie to ma powołanie itp. a powołanie do służenia na Mszy? ?? Już przez samą płeć jest „odrzucana” . A tzw nadzwyczajni szafarze Komuni Św ? – znowu mogą zostać tylko mężczyźni nimi zostać ! No pewnie klan facetów się zebrał i tak ustalił! BRAWo brawo brawisima! Kobiety są księże gorsze? Nie potrafiły by udzielać Komuni Św? W takim razie w czym księże brzmi problem? Bo ja jako kobieta nie rozumiem – niby w Kosciele mamy się jednoczyc , mamy sobie pomagać, a te prawa co do tego kto może służyc na Mszy jako lektor itp. oraz nadzwyczajni szafarze są tylko dla facetów – więc jak to się ma do tzw równości, do sprawiedliwości i do pychy ?- bo tutaj już sam ten fakt „wywyższenia”, wybrania płci męskiej na te stanowiska jest dla mnie „posłużeniem” się pychą !!!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  22. Za ten komentarz również dziękuję.
    Potwierdza on tylko, że nadal nie wiem co lepsze. jedna forma tylko li męska, czy obie. Bo gdzie dwóch polaków tam trzy zdania.
    Dyskusja na temat ministrantek i posługiwania kobiet jako nadzwyczajni szafarze Eucharystii to już odrębna, kolejna dyskusja i w zasadzie nowy temat.
    Osobiście - i nie wynika to z męskiego szowinizmu, bo nigdy za takiego się nie uważałem, jestem przeciwny zmienianiu wielowiekowej tradycji Kościoła, która wypracowała model, że to przede wszystkim chłopcy służą do Mszy świętej,a jedynie w sytuacjach dopuszczonych przez biskupa, mogą CZASOWO przy ołtarzu posługiwać dziewczęta. Tu odzywają się moje sympatie tradycjonalistyczne i nie zmienię swojego zdania. Posługa ministranta zawsze była rozpatrywana w łączności z posługą kapłana - a ten ze względów teologicznych musi być mężczyzną, ponieważ w chwili konsekracji działa "in persona Christi" - a Chrystus z ustanowienia samego Boga był mężczyzną - w każdym innym przypadku (gdy kapłan nie działa in persona Christi) nie zachodzi Eucharystia.
    Co do nadzwyczajnych szafarek Eucharystii, przytoczę taki obrazek.
    Katedra Najświętszej Krwi Chrystusa w Londynie. Msza święta. W nawie głównej kilkadziesiąt osób uczestniczących w Mszy świętej. W nawach bocznych przechadza się co najmniej trzech księży w stroju krótkim (koszula z koloratką i garnitur). Przy ołtarzu celebrans. Zaczyna się Komunia święta. Celebrans siada, księża nadal spacerują, a Eucharystię uczestnikom Mszy rozdzielają dwie starsze panie.
    Proszę mi wybaczyć JESTEM PRZECIW!!!
    Rozumiem, kiedy np. żona zanosi swojemu choremu mężowi do domu Eucharystię, jeżeli nie może tego zrobić ksiądz, to jestem ZA!!!
    W każdym innym przypadku modlę się, żeby nieopacznie, bezrefleksyjnie wprowadzane na zachodzie Europy reformy liturgii i Kościoła po Soborze Watykańskim II nigdy nie dotknęły XX. Filipinów.
    I na koniec, chciałbym żeby to co napisze ostudziło emocje, ale czuję, że będzie wręcz odwrotnie...
    W czasach, gdy Kościół był bardzo "szowinistycznie męski" znalazły się Wielkie Święte Kobiety, które z heroiczną odwagą nadawały ton życiu Kościoła, wcale nie zmieniając jego zasadniczej struktury (mam na myśli Św. Katarzynę ze Sieny, czy Św. Teresę z Avila).
    Czy naprawdę tylko poprawność polityczna jest przyszłością Kościoła? nie wiem.
    I żeby skończyć lżej... modlę się też o to żebym nie był trendy, ale abym był święty. I o taką modlitwę za mnie też wszystkich proszę. bo tylko taki "przydam się" Wam Drogie Panie i Drodzy Panowie.

    OdpowiedzUsuń
  23. O to to :-) Tak trzymać ! Cóż, nie pierwszy raz spotykam się z histeryczną reakcją "postępowych" sił. Jestem konserwtystką i nie mam poczucia niższości, że nie mogę być "księżyną" :-)) Nie chce mi się mnożyć słów, żeby przekonać kogokolwiek o rzeczach oczywistych. Że tylko zacytuję klasyka: "Historia postępu to historia mężczyzn!" :-) Nie dajcie się, prawdziwi mężczyźni "wykastrować" przez coraz bardziej żarłoczne, dominujące kobiety. Bo naprawdę może nastąpić efekt Kuppelweisera... A za księdza świętość nie przestanę się modlić, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  24. "Bo tak to wszystkie wezwania na Mszy są pod kątem mężczyzn !!!" - po pierwsze nie mężczyzn a ludzi, a po drugie świat został stworzony w ten sposób, że zarówno mężczyźni jak i kobiety mają swoje, jakże różne zadania i feministyczne równouprawnienie jest z reguły rzeczą nienaturalną. Błogosławione kobiety, które to rozumieją...

    OdpowiedzUsuń
  25. tradycjonalistka2 grudnia 2011 16:48

    Z czystej przekory(to takie kobiece) podpisalam sie ostatnio-feministka,ale Ksiedza zartobliwe:) uwagi nie bralam za szowinizm,to chyba bardziej...ostroznosc? Teraz po komentarzu Anonimowej zdecydowanie zmieniam pseudonim,bo zupelnie sie z Toba nie zgadzam. Nie,nie,wykastrowani,zniewiesciali mezczyzni?NIe!Teresa ma racje.
    Nie ma czegos takiego jak rownouprawnienie i to nie tylko w Kosciele.Zwyczajnie,jestesmy inne.Fizycznie i psychicznie,wiec jak mozna nas porownywac z mezczyznami? Wysluchalam ostatnio wywiad z Fyrstenbergiem i Matkowskim.Dwoch wspanialych tenisistow,IV miejsce na swiecie.Jak zaczeli? "nie gramy z kobietami,graja gorzej,wolniej,placza po przegranym meczu,robia zamieszanie.Z Radwanska wygrywamy bez wiekszego problemu,bo sila serwisu,zwyczajnie- moc".Szowinisci? Alez skad.Dlaczego mam sie buntowac,skoro to prawda.
    Kobiety w Kosciele? Mam to "na co dzien".Anonimowa,uwierz,zatesknilabys bardzo za tym tradycyjnym Kosciolem.
    I jeszcze mi sie cos przypomnialo:
    "Pragnę teraz zwrócić się bezpośrednio do każdej kobiety, aby wspólnie zastanowić się nad problemami i perspektywami życia kobiet w naszych czasach, poświęcając szczególną uwagę zasadniczemu tematowi godności i praw kobiet, rozpatrywanych w świetle Słowa Bożego.
    Punktem wyjścia tego dialogu niech będzie przede wszystkim podziękowanie. Kościół — napisałem w Liście apostolskim „Mulieris dignitatem” — „pragnie złożyć dzięki Najświętszej Trójcy za «tajemnicę kobiety» i za każdą kobietę — za to, co stanowi odwieczną miarę jej godności kobiecej, za «wielkie dzieła Boże», jakie w niej i przez nią dokonały się w historii ludzkości”

    jak sie ktoras chce dowartosciowac,polecam w calosci;)
    http://www.mateusz.pl/dokumenty/jpii-ldk.htm

    ja zdecydowanie tradycyjnie,rycerze-jak to pisal Dywan.Niekoniecznie Lancelot,czy Tristan,bo oni na VI przykazaniu sie 'wylozyli'.Ale zbroje niech nosza mezczyzni,beda odwazni,lojalni i niech walcza o wyznawane idealy z honorem.
    A Ksiadz,to mi sie z Zawisza Czarnym skojarzyl :)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  26. Pozwolę sobie wtrącić swoje trzy grosze. Też wolę w tym wypadku konserwatyzm. Zostawmy służbę liturgiczną chłopakom, bo inaczej dziewczyny zdominują ich na całej linii. Poza tym z moich subiektywnych obserwacji wynika, że dobrzy księża często wywodzą się ze środowisk, gdzie uczono ich, jeszcze jako młodych chłopaków, kochać liturgię. A gdzie się tego nauczyć, jak nie będąc blisko ołtarza? Księża w końcu ani nie biorą się z księżyca, ani nie są na niego wysyłani.
    No i wolę też, kiedy w tłumie jednak mówi się w formie męskiej, brzmi to dla mnie jakoś bardziej naturalnie. Kiedy odmawia się na początku mszy spowiedź powszechną, też mówię o sobie w formie męskiej "że bardzo zgrzeszyłem myślą, mową..." a nie "zgrzeszyłam". Stoję tutaj przed Bogiem jako człowiek (ten człowiek, a nie ta człowiek). Forma naprawdę mi nie przeszkadza. A niepotrzebne wprowadzanie rozróżnień na męską i żeńską formę wprowadza jakąś sztuczność.

    OdpowiedzUsuń
  27. No proszę. I z bloga o spowiedzi, robi nam się blog: o liturgii, feministkach, a nawet antropologii.
    Wszystkim bardzo dziękuję. Popatrzcie, jak można się wspaniale różnić, a pomimo tego iść w jednym kierunku.

    OdpowiedzUsuń
  28. tradycjonalistka2 grudnia 2011 22:05

    zupelnie nie w temacie,ale prawdziwi kibice sportowni(jesli tacy tu sa) nie wybacza mi,ze wsadzilam naszych tenisistow na IV miejsce,a sa przeciez wicemistrzami swiata
    ;)

    OdpowiedzUsuń
  29. Po prostu porażka!!!!!!!!!! Czytając Wasze komentarze stwierdzić można śmiało że miejsce kobiety wg Was w w XXI wieku jest w kuchni domowej "czyli tzw kura domowa . Skoro piszecie że bardzo dobrze że nie może posługiwać przy ołtarzu itp. gdyż to dla samców są przywileje więc rola kobiety to gotowanie, pranie, tak aby płeć męska była zadowolona . Po prostu śniłam o tym! Kuźwa kształciłam się po to aby „posługiwać” facetom ! Rewelacja – czyż można sobie wyobrazić coś lepszego? Nie no miodzik!!!!! „Jak można napisac iż iż nie zmieniajmy historii gdyz tak było ustalone – więc pokornie mam to przyjąć gdyz to nie jest zadanie dla kobiety . A Wasze komentarze tego właśnie dowodzą . Nie skomentuję ich gdyż szkoda mi pisać do osób które „zatrzymały „ się w „epoce kamienia łupanego” ! Więc nie zapomnijcie dziewczynki ubrać jutro spódniczek, haleczek , gorsetów itp. ! Widać jestem tutaj (na blogu) osobą o odmiennych poglądach niż Wy , osobą która twardo stąpa po ziemi , kobietą postępową ! a nie „ukrywająca” się pod płaszczem faceta! Kobietą która sama decyduje co będzie robić a nie pyta o pozwolenie faceta!!!!! Kobietą która umie powiedzieć otwarcie nie. Kobietą która sama decyduje o swoim życiu ! Na szczęście jest mnóstwo kobiet które podobnie jak ja będą dążyły do równouprawnienia!!!!!! I mam nadzieję że będzie ich z dnia na dzień coraz więcej! Gdyż każdy obywatel/ obywatelka ma prawo decydowania o tym czym się chce zajmować i jaki zawód wybrać a nie żeby decydowała o tym płeć !!!!!

    Ps. Pewnie się jeszcze dowiem od księdza że z moich pogladów muszę się wyspowiadać – gdyż już mnie nic nie zdziwi czytając te komentarze!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  30. Ze swoich poglądów nie musi się Pani spowiadać :)
    Aczkolwiek szkoda, ze zwraca Pani uwagę wyłącznie na argumenty historyczne swoich oponentek, a sama tkwi w przekonaniu, że jedynie słuszną racją, jest ta, wypracowana przez ruchy feministyczne.
    W jednym z komentarzy do Pani wypowiedzi umieściłem argument teologiczny - najważniejszy, gdyż mówimy o Bogu i Jego działaniu w Kościele ustanowionym przez Jezusa Chrystusa (głęboko wierzę, że to wciąż ten sam Kościół), a nie o jakimś stowarzyszeniu religijnym, które w demokratyczny sposób, ustala w co wierzy, kiedy wierzy, jak wierzy i jak te wiarę manifestuje.
    Coś takiego ma miejsce w kościołach reformowanych, które zerwały sukcesję apostolską i ustaliły, że jedynym kryterium wiary jest Pismo święte (sola scriptura). Kościół Katolicki zawsze prócz Pisma Świętego uznawał i uznaje Tradycję. A w tej m. in. zawiera się określenie kto może otrzymać święcenia, a kto nie, jak należy sprawować sakramenty i co należy do ich istoty itd.
    Raz jeszcze będę się upierał, nie dlatego, że jestem wrogo nastawiony do kobiet, ale dlatego, że mężczyzna przy ołtarzu jest dla mnie bardziej konkretnym znakiem działania w Eucharystii Jezusa Chrystusa, niż najbardziej nawet pobożna kobieta. Gdyż każda Pani, czy tego chce, czy nie jest najbardziej podobna do Maryi - Matki Bożej, a nie do jej Syna.
    Jeżeli więc, powtarzam wspomniany wyżej argument, kapłan działa "in persona Christi" i do tego jest "alter Christus", to proszę wybaczyć, ale Jezus nie był transwestytą.

    OdpowiedzUsuń
  31. tradycjonalistka3 grudnia 2011 02:11

    @ Anonimowa 22:30
    a ja dziekuje Bogu w modlitwie,ze urodzilam sie w tym miejscu(kraju,kulturze) wlasnie,ze moge byc katoliczka bez strachu i przesladowan,ze bedac w ciazy z corka nie musialam poddac sie przymusowej aborcji i w ogole bez strachu moge miec wiecej dzieci niz jedno(Chiny),ze nie musze byc w poligamicznym zwiazku(religia muzulmanska)-z pelnym szacunkiem,ale ta religia akurat kobiecie nie ulatwia zycia...Co dalej? ciesze sie,ze to nie rodzice decydowali kogo mam poslubic(Hindusi),ze moge korzystac z elektrycznosci i nie musialam zakonczyc edukacji w wieku 14 lat(Amisze).I pewnie moglabym tak wymieniac i wymieniac.....Ja wiem,ze najciezej jest byc pokornym,serio.No i kompromis,wspolpraca to tez nic latwego:)bo latwo nie jest z tymi facetami,ale sa OK;)

    Czy z braku pokory,tak jak i pychy np. nalezy sie spowiadac,ze sie tak Ksiedza zapytam?

    OdpowiedzUsuń
  32. Gdy chodzi o brak pokory, no to zależy od kontekstu. Jeżeli w danej sytuacji taka pokora byłaby wymagana, no to wtedy możemy mieć do czynienia z grzechem, (np. złamanie jakiegoś uczynionego w tym względzie ślubu), natomiast gdy chodzi o pychę. Sprawa raczej jest jasna:
    7 grzechów głównych:
    1. pycha
    2. chciwość
    3. nieczystość
    4. zazdrość
    5. nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu
    6. gniew
    7. lenistwo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pisze ksiadz : "natomiast gdy chodzi o pychę. Sprawa raczej jest jasna"
      Raczej? no właśnie raczej nie taka jasna przynajmniej wg mnie. Dosyć ogólnie podszedł ks do słowa pycha ...
      Tak pycha jest grzechem ale "ukrywa się" pod wieloma sytuacjami i gdyby tak brać tą odpowiedz to trzeba byłoby do spowiedzi codziennie chodzić . Myślę że należałoby tutaj zaznaczyć iz zależy w jakim kontekście, w jakiej sytuacji "miała miejsce" i o tych wątpliwościach powiedzieć podczas spowiedzi.....Dla księdza pewnie to oczywiste ale dla czytelników nie do końca....

      Usuń
  33. No prosze i jak miło było Księże Mateuszu usłyszeć w kazaniu odmienioną formę ;) DZIĘKUJĘ!!!!

    OdpowiedzUsuń
  34. Zazwyczaj tak robię, mówiąc.

    OdpowiedzUsuń
  35. Dziękuję za bardzo inspirujący tekst bloga. Oby w tych niełatwych czasach Kościół miał więcej osób takich jak Ksiądz.

    OdpowiedzUsuń