czwartek, 17 listopada 2011

Kato-coaching?

Ile nowości i wiedzy wnosi każda rozmowa... Ale zanim do rzeczy, krótki dowcip, tzw. "suchar" jak ostatnio się dowiedziałem :) Dlaczego Batman miał 5 z wf? Bo zawsze miał strój. Ot taki "suchar", znany przez starszych jako tzw. ŻDP, czyli Żenujący Dowcip Prowadzącego. A teraz Ad rem... Wiele ostatnio rozmawiałem i czytałem o coachingu i NLP, czyli metodach mających za cel podnieść skuteczność i motywację pod nadzorem trenera (tzw. coach). Być może definicja nie jest pełna, ale tak to mniej więcej zrozumiałem. Jak napisałem na wstępie, rozmowy wnoszą wiele wiedzy. I tu mam na myśli spotkanie z pewną osobą zafascynowaną warsztatami NLP. Słuchałem z uwagą o tym, że: 1. aby osiągnąć sukces, trzeba uświadomić sobie, iż tylko systematyczna praca na wzór treningu sportowca prowadzi do sukcesu, 2. nie warto tracić czasu na "rozmowy i dywagacje" prowadzone wewnątrz (w wyobraźni, z samym sobą), 3. trzeba się maksymalnie skoncentrować na zadaniu, i starać się je jak najlepiej realizować i wtedy (oczywiście po wzięciu pod uwagę jeszcze wielu innych czynników, które dla przejrzystości opuszczę) na pewno osiągniemy sukces. 4. I najlepiej, jeżeli w tym wszystkim towarzyszy nam trener, który (jak wyczytałem na jednej ze stron poświęconych zagadnieniu) wcale nie musi być "mistrzem" w danej dziedzinie, ale wystarczy, że zna mechanizmy działania, motywowania, etc. Moja refleksja nad powyższym: W XVI wieku, św. Ignacy Loyola, pisząc swoje Ćwiczenia Duchowe, zauważał, że: 1. już św. Paweł pisze w swoich listach o zawodnikach, którzy wszystkiego sobie odmawiają, aby osiągnąć kres wyścigu, i tak samo winni postępować chrześcijanie (sportowcy robią to by osiągnąć laur widzialny, my zaś niewidzialny, wiecznietrwały w niebie). Każdy zatem kto podejmuje Ćwiczenia Duchowe, winien je traktować jako ćwiczenie siebie w modlitwie, nabieranie pewnego nawyku, zwyczaju. 2. większość cierpień człowieka bierze się z wyobraźni (z tego co albo sobie przypominamy jako minione, albo co wyobrażamy sobie, jako możliwą przyszłość), 3. aby dobrze przeżyć Ćwiczenia Duchowe, trzeba skoncentrować się na kolejnych zadaniach do wykonania i tylko na nich, gdyż zły duch, albo próbuje nas z modlitwy wywabić jakąś alternatywną przyjemnością, albo wystraszyć podsuwając myśli, że i tak nam się nie uda. 4. Wielu świętych Kościoła, jak np. św. Filip Neri (też XVI wiek, zawsze podkreślało ogromne znaczenie kierownika duchowego - doradcy, któremu powinno się być posłusznym, bo chociaż nie doświadcza wszystkiego co czuje dana dusza, to jednak poprzez modlitwę i doświadczenie zdobyte na innych "przypadkach" może skutecznie prowadzić duszę do doskonałości. Podsumowując... Koszt dobrych warsztatów z NLP, albo dobrego coachingu: ok. 5.000 zł. Tydzień rekolekcji ignacjańskich - Ćwiczeń Duchowych, np. u Sióstr Zawierzanek: dobrowolna ofiara. Kierownictwo duchowe: bez opłat Zachęcam do dyskusji, bo wspaniale weszliśmy poprzednim "babskim" postem w temat kierownictwa duchowego, lub jak kto woli: Kato-coachingu - podoba Wam się to określenie?

4 komentarze:

  1. Ojcze, ale ja przez osiem lat kariery sportowca byłem sam sobie trenerem i dobrze wspominam tą współpracę ;-) Niektórzy tak wolą - po swojemu (niekoniecznie źle).

    OdpowiedzUsuń
  2. Kato-coaching to dobre określenie.
    Suchar o Batmanie genialny, ale do rzeczy.
    Bardzo dobrze mieć kierownika duchowego. Jakikolwiek by on nie był, to dla nas - skoro już go wybieramy- jest kimś ważnym i mogącym pomóc.
    Przede wszystkim trzeba jasno sobie określić cel, gorzej z tym skupieniem i treningiem, chociaż jak to mówią: jak się czegoś bardzo chce, to i zapał się znajdzie.
    Mogę powiedzieć, że niegdyś miałem przewodnika/towarzysza duchowego. Uwierzcie mi, że jest wtedy o wiele łatwiej, kiedy do celu nie zmierza się samemu. Przewodnikowi można się pochwalić jeśli są jakieś osiągnięcia, lub poradzić się, wyżalić a czasem nawet pomilczeć, gdy jest gorzej...
    Wszyscy zmierzamy po ten laur w niebie, więc jeżeli jest możliwość, aby ktoś nam pomógł w tej drodze, nie bójmy się skorzystać!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale, co ja poradzę na to, że jesteś wyjątkowy. Uwierz mi, nie wszyscy tak mają :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cieszę się, że blog się ożywił.
    Towarzyszenie duchowe jest ważne i pomocne. Może mieć oczywiście i złe oblicza, bo można spowiednika permanentnie oszukiwać i przed nim grać kogoś innego niż się jest. Ale raczej - gdy poważnie traktujemy swoje życie duchowe - kierownik duchowy pomaga.
    Ja mojego kierownika duchowego postrzegam przede wszystkim jako towarzysza - w poznawaniu Boga. Nie wiem czy wyrażam się dość precyzyjnie. Często czuję jakbyśmy razem z towarzyszem duchowym odkrywali tajemnicę Bożej miłości - stojąc jakby ramię w ramię i patrząc w stronę przebaczającego Ojca.

    OdpowiedzUsuń