sobota, 10 stycznia 2015

Austriackie gadanie

W czasie wizyt kolędowych w jednym z domów zauważyłem na ścianie ciekawy tryptyk. Obraz na którym w centrum wymalowano Wincentego Witosa, po lewej Jakuba Bojkę, a po prawej jakąś bliżej nie znaną mi postać mężczyzny.
Domyśliłem się, że mam do czynienia z portretem działaczy ruchu ludowego. Jak się okazało postać po prawej to poseł do Sejmu w Wiedniu. Ale ten wpis nie będzie ani o ruchu ludowym, ani o ostatnich wyborach, ani też o wyższości Galicji nad innymi zaborami :).
Tym razem słów kilka o "Austriackim gadaniu", które poza złośliwym określeniem debat prowadzonych w Wiedeńskim Parlamencie w okresie autonomii galicyjskiej, na stałe zadomowiło się w naszym języku, jako określenie dyrdymałów, imponderabiliów i innych małoważnych opinii.

Po pierwsze prośba do czytelników, a raczej do komentatorów tego bloga.
Staram się umieszczać większość Państwa komentarzy, pozytywnych i negatywnych. Ale bardzo proszę. Niech one będą na temat spowiedzi, albo poruszanego we wpisie problemu. Ten blog nie jest forum dyskusyjnym przy herbatce, czy kawie! Od dziś nie będę publikował komentarzy trącących "austriackim gadaniem." Tak wiem. CENZURA!

Po drugie. Przede wszystkim pragnę pisać o spowiedzi - tym cudownym doświadczeniu, w którym Bóg nieustannie mnie dotyka, zarówno kiedy sam się spowiadam, jak i gdy siadam w konfesjonale by nieudolnie stawać się narzędziem w jego rękach.
Dziś zatem pozwól, że przez chwilę zajmiemy się trudnościami związanymi z szczegółowością spowiedzi. Ostatnio pewna rozmowa naprowadziła mnie właśnie na ten trop. Uprzedzam wszystkich skrupulatów, ten wpis od tego momentu nie jest dla Was!


A teraz do pozostałych.
Często zdarza się, że przygotowując rachunek sumienia zadajemy sobie dziesiątki pytań umieszczonych w modlitewniku, próbując jak najszybciej przebrnąć przez gąszcz bardziej lub mniej pasujących do naszego aktualnego stanu zagadnień. Oczywiście są i tacy, którzy nie czytają żadnych tego typu pomocy i jakoś sobie radzą przeglądając sumienie według innego schematu.
A potem w duszy rozpoczyna się pewien dylemat. Brzmi on nie mniej ni więcej jak: "ile o danym grzechu powiedzieć?" Rozwiązań jest wiele. Chyba wszyscy to wiemy. 
Najwięcej problemów sprawiają grzechy kłopotliwe, na różny sposób zawstydzające (chociaż każdy grzech zawstydza, to jednak wrażliwość poszczególnych osób jest różna i różnie przekładają się akcenty).
Co wtedy robimy z takimi trudniejszymi sprawami? 
"Austriackie gadanie!" - Powiedzieć tak, żeby nie mówić. Albo powiedzieć tak, jakby to było nic ważnego. I wydaje mi się, że jest to jeden z najniebezpieczniejszych sposobów na złą spowiedź. Próbując obronić swoją twarz, budujesz wtedy wokół własnej duszy, wokół swojego serca taki mur nie do przebicia. Z jednej strony chcesz Bożej łaski i przebaczenia, ale z drugiej zostawiasz w sobie pewien korzeń grzechu. Taki niby zdechły, ale jednak kiełek zła na przyszłość.
Oczywiście zadasz pytanie, lub oburzysz się: "To co, mam ze szczegółami opisywać wszystko księdzu? A co on taki ciekawski? Nigdy!"
Nie chodzi mi o zaspokojenie ciekawości księdza. Przyznam, że w wielu sytuacjach dla spowiednika to też nie jest łatwe. Chodzi mi o to, żebyś robiąc rachunek sumienia zastanowił/a się nad okolicznościami. Tak na poważnie. A wszystko po to, by również te okoliczności przedstawić Jezusowi i Jemu powierzyć.
Często zdarza się, że przecież od nich tak wiele zależało. Od nich wszystko się zaczęło, albo coś jeszcze się pogorszyło. Zdaję sobie sprawę, że trochę kręcę się w koło, ponieważ  był już wpis poświęcony rachunkowi sumienia i konieczności określania ilości i okoliczności grzechów ciężkich. Dzisiaj jednak chciałbym Cię zachęcić do podobnego zastanawiania się nad sprawami może mniej ważnymi, ale jednak budującymi całość naszego życia. 
Na przykład takie proste i częste: zaniedbania modlitwy, mają swoją otoczkę, którą jest Twój styl życia, Twoje hierarchia wartości, Twoje relacje z ludźmi. Pomyśl, że w tym wszystkim chciałby być Jezus.
Ze szczególnym uwzględnieniem grzechów, trudności i problemów, z którymi kompletnie sobie nie radzisz. 
Ja nie wiem dlaczego sobie nie radzisz, ale czy kiedykolwiek zastanowiłeś/aś się jakie okoliczności im towarzyszą, jaki jest ich kontekst i czy powierzyłeś/aś to Jezusowi w Sakramencie Pokuty?
Nie pozwól, aby kiedykolwiek Twoja spowiedź stała się "austriackim gadaniem", które coraz mniej ma wspólnego z rzeczywistością, które koncentruje się wyłącznie na wyrywkowym, oględnym określeniu tego co się z Tobą dzieje. Pan w tym sakramencie przychodzi, by przeniknąć całe twoje życie, a nie tylko jego wycinek.

Pomódl się dzisiaj za wszystkich czytających ten wpis. Może ktoś spośród nas potrzebuje takiego nowego spojrzenia na swoje życie.

Prowadź mnie światło swą błogą opieką, Światło odwieczne! Noc ciemna, dom mój tak bardzo daleko, wiec Ty mnie prowadź. Nie proszę rajów odległych widoku, starczy promyczek dla jednego kroku, więc Ty mnie prowadź. Światło odwieczne. Amen.

23 komentarze:

  1. Wg. mnie to źle, że ksiądz chce cenzurować wpisy. Każda wypowiedź może prowokować do czegoś konstruktywnego jak dzisiejszego wpisu e.g. Uważam też, że dobrze jest złapać oddech nawet w tak trudnym temacie jak spowiedź. Ewidentnie ktoś sobie chciał pożartować i w pełni rozumiem takie poczucie humoru. Ubawiłem się strasznie. W najbliższym czasie proponuje znacząco patrzeć młodym parafianom w oczy ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cały czas miałem wrażenie że te komentarze to w większości sranie w bambus przez sitko. Ale teraz do rzeczy. Często gdy opowiadałem księdzu w konfesjonale grzechy dot. ciała, grzechy związane z pożyciem seksualnym, ksiądz zdawał się reagować zbyt przesadnie, wysuwając na pierwszy plan "grzechy czystości" a ignorując całe spektrum innych problemow, które pośrednio wpływają na naszą seksualność. Nie bronię austriackiego gadania, jednak czasem to ono ratuje nas przed reprymendą niepogodzonego z własnym losem tj. celibatem i oceniającego człowieka tylko przez pryzmat seksualności, księdza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam podobnie, ale mam na to sposób - przestań chodzić do spowiedzi, ulży Ci.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. W tym poście, akurat zwracałem uwagę na potrzebę szczegółowego potraktowania grzechów innych niż cielesne. Ale chyba to nie wybrzmiało wystarczająco.

      Usuń
  3. Czasem jest też tak, że robimy coś na ostatnią chwilę (tzw. sranie ogniem i popiołem) tj. rachunek sumienia, i brak nam jakiejkolwiek refleksji na temat naszych skaz moralnych, co implikuje wspomnianą przez księdza austriacką gadaninę. Muszę przyznać, ten wpis jest naprawdę imponujący. Długo siedziało mi w głowie to, co ksiądz wyraził w ciągu kilku minut na tym blogu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie podoba mi się to księdza dzielenie i ocenianie ludzi na lepszych i gorszych komentatorów. Nie wiem czy pozostaje ksiądz pod wpływem nauczania Jana Pawła II i jego poglądów na temat człowieka, ale wydaje mi się że nie. Czy ja należę do gorszych czy lepszych komentatorów, jak niby mi ksiądz to udowodni..Czasem chodzę do księdza do spowiedzi, ale jakoś tam (w konfesjonale) potrafimy się dogadać. Co się z księdzem stało?

    OdpowiedzUsuń
  5. Szczęść Boże księże Mateuszu. Zdaje się ze każdy dobry przewodnik czy kierownik duchowy, spotyka w swoim życiu przeciwników, czy to większe czy mniejsze diabelstwo. Tak sobie myślę, że ksiądz, jako osoba która udzieliła mi porad które naprawdę odmieniły moje życie, może z takimi internetowymi ciulkami i hejterami, poradzić sobie bez problemu. Czcza, austriacka gadanina jest modna w pewnym okresie życiowego buntu. Sam to przeżyłem. Fakt że pojawiło to się tutaj, na tym blogu - dowodzi tego, że diabłu przeszkadza że ktoś to czyta i tym się interesuje. Pozwólmy więc płynąć też tym komentarzom które są pozornie szkodliwe, choć wydaje mi się że mogą przynieść wiele dobra. Zgadzam się z poprzednikami cyt.". Każda wypowiedź może prowokować do czegoś konstruktywnego jak dzisiejszego wpisu e.g. Uważam też, że dobrze jest złapać oddech nawet w tak trudnym temacie jak spowiedź. Ewidentnie ktoś sobie chciał pożartować i w pełni rozumiem takie poczucie humoru. Ubawiłem się strasznie. W najbliższym czasie proponuje znacząco patrzeć młodym parafianom w oczy ;)" Tak, to trafne uwagi, niewątpliwie warto dyskutować, ale też patrzeć w oczy.

    Co do tematu spowiedzi. Czy nie wchodzimy już tu na grunt spraw o których księża często nie mają pojęcia, bo nie są odpowiednio do tego przygotowani, tzn pedagogiki, psychologii, czy ogólnie wychowania człowieka?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biblia jest historią o wychowaniu człowieka. My patrzymy na te szalenie poważne psychologicznie i pedagogicznie opisane postawy przez pryzmat wiary. Jeżeli więc prowadzimy do Chrystusa, nie do siebie, to jesteśmy kompetentni.

      Usuń
  6. Cyt. „ile o danym grzechu powiedzieć” - zamieniłabym na „ile o danym grzechu chcemy powiedzieć” – nie przypominam sobie żeby był jakiś poradnik tego, od jakiej ilości epitetów i sytuacji lepiej opisujących nasz grzech spowiedź była uznawana za szczerą i „uznaną”. Ewentualne nieścisłości powinien rozcieńczać kapłan, pytaniami o możliwe powody naszych grzechów. Nie rozumiem jak grzechy mogą być kłopotliwe w sensie naszego wstydu. Wstyd mówi że to nie nasze zachowanie – ale my jesteśmy źli, więc proszę o wyjaśnienie – o co tutaj chodzi? Zdrowe poczucie winy w stosunku do naszego Pana, które mówi – ja jestem OK! - to moje zachowanie jest złe, ale chcę go zmienić, to jest jak najbardziej pożądane. Kłopot ze wstydem polega wydaje mi się również na tym, że kościół, prawie jak mieczem obosiecznym, straszy Jezusem – sędzią, który tylko czeka na nasze potknięcie i upadek. Zamiast móc kochać wszystkich tak jak On, nie wykluczając nawet tych ostatnich, musimy się bać Go tak, jakby On nie kochał ich przed Bogiem tak samo jak wszystkich innych. Nie mam problemu z „austriackim gadaniem” a to dlatego, że zapomniałam o tym że miotają wypaczonym Jezusem jak mieczem w dłoni i wpoiłam sobie to, że przed Bogiem, Jezus wszystkich ogłosił jednakowo godnych miłości. Takiego przyjęłam Go do swojej duszy i taki Jezus mnie w niej naucza. Dalsza część wpisu jak najbardziej na plus! Lubię duchownych którzy nie stawiają psychologii w opozycji do religii – ale próbują łączyć ją z duchowością, choćby przez osadzanie naszych upadków w kontekście. Chciałam jeszcze skomentować sytuację na blogu, choć opisałabym to bardzo wulgarnie więc może się powstrzymam – a nie, jednak nie. Żeby takie komentarze dodawać to trzeba mieć w głowie nasrane i niewymieszane.

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam podejrzenia co do tego, kto może dodawać te bzdurne posty i jak ją złapię to udzielę stosownej reprymendy! Proszę się nie poddawać i dalej pisać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę powiedzieć? Noc jest długa a może ktoś bedzie szedł akurat koło filipinów późną porą.

      Usuń
  8. a ja nie lubię się spowiadać :( to dla mnie mega duży stres .....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mógłby Ksiądz doradzić coś w tej kwestii? jak pokonać ten stres i jak polubić spowiedź?....

      Usuń
    2. Ja mam awersję do spowiedzi od czasów spowiedzi u takiego jednego księdza.. masakra....

      Usuń
    3. Trudno doradzić coś na ogólnym forum. Droga każdego do Jezusa jest bardzo indywidualna i subtelna. Może następne wpisy, które umieszczałem zainspirują.

      Usuń
  9. Natknęłam się ostatnio na to: "Chciałbym móc mówić z każdym z was, mówić długo. Pragnąłbym przede wszystkim usłyszeć to, co każdy z was chciałby mi powiedzieć o swojej historii i o położeniu swojej rodziny, o nagromadzonych w przeszłości rozczarowaniach i oczekiwaniach, przy pomocy których, na przekór wszystkiemu, nie przestaje spoglądać w przyszłość. Pewien jestem, że tego rodzaju rozmowa pozwoliłaby mi poznać głębię uczuć i bogactwo człowieczeństwa, jakie kryje w sobie każdy z was. Niestety, takie spotkanie w cztery oczy jest niemożliwe. Mówię zatem do wszystkich, ale chciałbym, aby każdy słuchał mnie tak, jak gdyby moje słowa były zwrócone tylko do niego."

    Tak, przeszłość też chce iść do przodu...

    OdpowiedzUsuń
  10. i cisza.. a myślałam już że ruszymy... ruszymy do przodu... w tym nowym roku....

    OdpowiedzUsuń
  11. Już ruszyliśmy. Myślę, że wpisy będą raz w tygodniu, w okolicach soboty.

    OdpowiedzUsuń
  12. Popularność księdzu odbiła do głowy!!!

    OdpowiedzUsuń
  13. Halo gdzie jest wpis, już sobota! Czekam na niego jak na premierę hobbita!

    OdpowiedzUsuń
  14. Czuję się urażona jak czytam ten wpis o austriackim gadaniu. Ksiądz naprawdę oszalał.

    OdpowiedzUsuń
  15. Ciekawi mnie dlaczego tak mówicie o popularności a wręcz o szalenstwie ?
    Po co ? Po co tyle zazdrosci?

    OdpowiedzUsuń