niedziela, 27 maja 2012

Zuchwała (nie)wiara

Zaskakuje mnie jak często czytane są zaległe posty, niekiedy te zamieszczone na blogu już ponad dwa lata temu (kto by pomyślał, że tyle ten blog przetrwał).

Taka sytuacja wywołuje twórczy niepokój. Trzeba pisać. Tak myślę. Szkoda, że czas nie pozwala, i weny też nie raz brakuje.

Tym razem chciałbym kontynuować temat Grzechów przeciw Duchowi Świętemu. Zastrzegam, że nie będzie to wykład teologiczny, a bardziej refleksja wynikająca z praktyki spowiedniczej.

Grzeszyć zuchwale w nadziei Miłosierdzia Bożego.


Trochę przerażająco brzmią te słowa, w połączeniu z inną prawdą o grzechach przeciw Duchowi Świętemu, stanowiącą, iż grzechy takie nie mogą być odpuszczone.
Jeszcze bardziej przerażające może być to stwierdzenie, dla wszystkich, którzy uświadamiają sobie, że pewne grzechy popełniają wciąż na nowo, pomimo wielu nie raz przeżywanych spowiedzi. Dyskutowaliśmy już wiele razy na ten temat w tym blogu. (np. w kontekście sensowności częstej spowiedzi).

Spróbuję zatem zająć stanowisko wobec tego określenia.

Zastanówmy się najpierw nad określeniem "grzeszyć zuchwale".
Zdecydowanie chodzi o "grzechy" obiektywnie ciężkie, a więc takie, które popełniane są w rzeczy ważnej, całkiem świadomie i zupełnie dobrowolnie.
Wreszcie "zuchwale", a więc ostentacyjnie, bez skrępowania, prowokująco, uporczywie. Myślę, że te określenia są potrzebne, ponieważ w innym przypadku, bardziej skrupulatni mogliby każdy grzech nałogowy podpinać pod tę kategorię, a wtedy...
A). mamy prostą drogę do zaniedbania spowiedzi.
B). Skazujemy się na kolejny grzech przeciw Duchowi  Świętemu - zwątpienie i rozpacz w Łaskę Bożą.
C). Odkładanie pokuty
itd., itd.
Ważne zatem aby grzech był zuchwały musi być w pełni świadomy, dobrowolny, w rzeczy ważnej i popełniany bez cienia jakichkolwiek wątpliwości, z premedytacją.

Najgorsza jednak w takim grzechu jest owa "nadzieja Bożego Miłosierdzia".
Sama cnota nadziei jest jak najbardziej pożądana. Każde podejście do konfesjonału to przecież efekt działania w nas Boskiej cnoty Nadziei, która podpowiada, by ufać, że Bóg o nas nie zapomniał.
Ale nadzieja zuchwała, to otwarte sprzeniewierzenie się np. skuteczności Sakramentu Pokuty, jako środka który jest Bożym sposobem na odpuszczenie grzechów.

Grzeszący zuchwale w nadziei Bożego Miłosierdzia, będzie twierdził, że jemu Spowiedź nie jest potrzebna, bo on... np. wyznaje grzechy bezpośrednio Bogu i nie będzie korzystał z pośrednictwa jakiegoś tam klechy, który z resztą wcale lepszy nie jest.

Zastrzegam, opisane powyżej wyjaśnienia widzę łącznie. Bo jeżeli potraktujemy je osobno, łatwo możemy wmówić sobie, lub komuś, że oto zgrzeszył przeciw Duchowi Świętemu i nie ma już dla mnie/niego nadziei.

Powie ktoś "W takim razie nie ma się czego bać! Trudno popełnić grzech na prawdę świadomy, na prawdę dobrowolny i w rzeczy ważnej, w dodatku obnosić się z nim i za niego nie żałować"

Czy aby jest to prawda?
Chyba jednak lepiej chuchać na zimne, zanim stwardnieje serce.
Najprostszą drogą do zuchwałego odrzucenia Boga, jest zaniedbanie podstawowych praktyk wiary.
Działa to troszkę jak w relacjach z ludźmi. Do póki z kimś jesteśmy blisko, wiemy o nim sporo, nawet złych rzeczy to jednak jakoś nad sobą panujemy, (gdy kogoś kochamy to sprawa jest o wiele łatwiejsza), ale niech no tylko "tego kogoś" zabraknie w zasięgu wzroku. Do czego bylibyśmy zdolni. (a gdy kochamy, ile podejrzeń się pojawia...)
Gdy zatem jestem blisko Boga, potrafię pohamować swoją zuchwałość, ale niech no Go tylko na chwilę porzucę! Wtedy się dowie!

Wysławiajmy Pana, bo jest dobry.
A Jego Miłosierdzie trwa na wieki!

6 komentarzy:

  1. Moje pytanie może nie ma nic wspólnego z tematem ale jest dla mnie ważne..Czy data 6 wrzesień ma coś wspólnego z Waszym Zgromadzeniem??pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie kojarzę jakiegoś szczególnego związku.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nowe zasady zawierania ślubów kościelnych?

    Po wystąpieniu papieża Benedykta XVI na temat zaostrzenia rygorów zawierania sakramentu małżeństwa polscy hierarchowie planują wielkie zmiany. Dłużej będą trwały nauki małżeńskie, narzeczeni będą musieli przejść dokładne badania psychiatryczne, a kobiety w ciąży ślubu mogą nie dostać wcale! - informuje "Super Express".
    Nikt nie może domagać się prawa do ceremonii ślubnej! - grzmiał Benedykt XVI i zapowiedział walkę z lekkomyślnym udzielaniem ślubów przez księży. W związku ze słowami papieża za kilka miesięcy Komisja Episkopatu ds. Duszpasterstwa Rodzin ma przyjąć listę zmian w zasadach udzielania sakramentów - dowiedział się "Super Express".

    Jak mówi gazecie biskup Antoni Długosz, skończy się zawieranie ślubów w pośpiechu. Księża będą dokładnie prześwietlać życie narzeczonych i badać ich motywację wstąpienia w związek małżeński. W związku z tym należy się spodziewać bardzo intymnych pytań od księdza, np. na temat doświadczeń seksualnych, uzależnień, a nawet o przebytych chorobach wenerycznych.

    Badaniem narzeczonych zajmą się wyznaczeni przez diecezje psychiatrzy, psychologowie i lekarze. Ale to nie wszystko. - Przygotowania do ślubu muszą być prowadzone od dzieciństwa, staż narzeczeński ma wynieść co najmniej kilka lat, a czas nauk przedmałżeńskich pół roku - mówi bp Długosz i podkreśla, że szczególnym nadzorem zostaną objęte śluby udzielane ciężarnym. Wszystko z obawy, że ciąża jest jedynym powodem, dla którego młodzi zawierają małżeństwo.

    wp.pl

    Co Czytelnicy sądzą na ten temat ? Chętnie poczytam wypowiedzi Wasze i księdza/kięży Filipinów odnośnie wprowadzanych zmian ….

    Od siebie dodam: chyba szczęśliwi są Ci co są już po ślubie …. Jakoś nie umiem sobie tego poukładac …. Pewnie jest to zrobione pod kątem ilości rozwodów … Ale wg mnie trochę za ostro – przecież to może mieć skutek odwrotny czyli zmniejszyć się liczba zawieranych ślubów kościelnych…. ... o ile jeszcze nauki przedmałżeńskie które mają być wydłużone to akurat jestem w stanie zaakceptowac ale ….. „ narzeczeni będą musieli przejść dokładne badania psychiatryczne „ – no sorki ale to już przesada ! przygotowania do ślubu połączone z wizyta u psychiatry….. ? Badaniem narzeczonych zajmą się wyznaczeni przez diecezje psychiatrzy, psychologowie i lekarz….. - cicha nadzieja że może ważne badania okresowe z pracy wystarczą …..staż narzeczeński ma wynieść co najmniej kilka lat- ..... szczęśliwy ten kto ma 18 lat bo dla reszty singli jest to dodatkowe utrudnienie….

    Przecież nie każde zawierane małżeństwo kończy się rozwodem wiec dlaczego wszyscy przez to że jest coraz więcej rozwodów mamy „uczestniczyć” w tych nowych zasadach zawierania ślubów kościelnych ?

    No cóż…. mam nadzieje że jak kiedyś spotkam swojego „Oblubieńca” to wystarczy mi sił aby przejść przez te przedślubne mega-specjalistyczne badania lekarskie ….oraz że terminy do tych "diecezjalnych lekarzy specjalistów" będą krótkie a nie poł roku albo dłużej ....

    „Miłość nie jest utopią,
    jest ludziom zadana jako powinność
    do zrealizowania dzięki łasce Bożej.
    Jest zadana mężczyźnie i kobiecie
    w Sakramencie Małżeństwa.“
    Jan Paweł II

    OdpowiedzUsuń
  4. Powiem tak...
    Nie czytam Super Expresu i nie polecam kształtowania swoich opinii na podstawie tej gazety, podobnie odnoszę się do rewelacji wp.pl
    Na razie nic nie wiem o tym czy, kiedy i w jaki sposób zmieni się przygotowanie do ślubu.

    Jedno wiem na pewno - musi się zmienić.
    Przykład:
    Ile czasu narzeczeni przeznaczają na zamówienie sali, orkiestry, limuzyny, obrączek, sukni, surdutu, zaproszeń, etc.?
    A teraz drugie pytanie:
    Ile czasu przeznaczają na wspólną modlitwę, rozeznanie przed Panem Bogiem swojego powołania do małżeństwa, wreszcie załatwienie formalności kanonicznych, etc.?

    Z praktyki 5 lat wiem i jestem przekonany, że dysproporcje są ogromne. I wiem, nie wydaje mi się, tylko wiem, że zaniedbanie duchowego przygotowania do ślubu w bardzo wielu przypadkach kończy się wielką klapą!

    Przy okazji każdego czytającego ten komentarz proszę o modlitwę za wszystkie małżeństwa, które pobłogosławiłem, a szczególnie za te, które przeżywają kryzysy.

    Zdrowaś Maryjo łaski pełna...

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam nadzieję że jak się zmieni to nie tak jak portal wp i gazeta o tym napisała…..... nie ukrywam iż "przeraziły" mnie te badania specjalistyczne itp "poczekamy - zobaczymy..... ;)

    Natomiast Księże zgodzę się z tym że dysproporcje pomiędzy czasem który przeznaczony jest na zamówienie sali, orkiestry itp. a czasem przeznaczonym na modlitwę, rozeznanie przed Panem Bogiem swojego powołania do małżeństwa itp. są ogromne…a raczej mega ogromne…

    Proszę nie odebrać tego co teraz napisze jako nagonkę na Księzy itp.….nie chodzi mi też o kłócenie sie itp ....po prostu niektórzy księża sami ułatwiają skrócenie formalności kanonicznych… nie ma się kursu przedmałżeńskiego? – zalezy na czasie ? …. Nic bardziej prostszego wystarczy dać ofiarę na kościół ( osobiście znam takie przypadki…) i kurs będzie zaliczony ….a tzw pocztą pantoflową szybko wieść sie roznosi gdzie i który ksiądz ..….później mnóstwo osób z takiej „pomocy” korzysta …. myślę że to są właśnie te związki które potem przechodzą jakieś kryzysy a niektóre się rozpadają … Wszędzie (jak widać) można znaleźć tzw czarną owcę z którą za pieniądze można wszystko załątwić.....….

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawy temat podniosła Fiona.

    Musimy wszyscy zrozumieć, że to przygotowanie do sakramentu małżeństwa, służy przede wszystkim nam - zawierającym związki małżeńskie. Jakiekolwiek zmiany w tym temacie wynikają z troski Kościoła o nas. Tak to widzę i nie mam powodu, aby podejrzliwie spoglądać w stronę Watykanu w tym względzie:)
    Jeżeli chcemy, aby małżeństwo wypaliło, musimy podejść do niego na poważnie. Oczywiście katechezy przedmałżeńskie to jeden z wielu czynników wpływających na jakość i świadomość podejścia do tego sakramentu. Ale często właśnie one mogą otworzyć oczy i obudzić na przykład takie myśli:
    - "Ojej! Przecież ja go wcale nie kocham!",
    - "Czy to znaczy, że on(a) będzie ze mną na dobre i na złe?:) Wow!"
    - "A to już wiem po co ten sakrament!"
    - "A to o to chodzi z tą obrączką! Czyli to nie gps! na palec"
    i wiele innych.

    OdpowiedzUsuń