czwartek, 11 kwietnia 2013

Gotów!

Ostatni atak hakerski na witrynę Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży zainspirował mnie do wirtualnej podróży po stronach tego Stowarzyszenia.
Każda z nich zawiera dobrze znane hasło rozpoznawcze, czy jak kto woli zawołanie: "Gotów!"
Ten post nie będzie jednak dotyczył KSM, a jedynie pewnych obserwacji, jakie nasuwają mi się m. in. na skutek zadań związanych z przygotowaniem do Sakramentów. Mam na myśli Sakrament Bierzmowania i Małżeństwa.

Jednym z wymogów owocnego przyjęcia sakramentu jest stan Łaski uświęcającej (wyjątek stanowi spowiedź, bo tam nawet trzeba mieć jakiś grzech oraz w określonych przypadkach namaszczenie chorych). Stan łaski odzyskujemy zwyczajnie poprzez sakramentalną pokutę.
Stąd przed ślubem wymaga się Spowiedzi, podobnie w przypadku Bierzmowania.

Nasuwa mi się jednak następujące spostrzeżenie. Bardzo często jest tak, że przygotowanie do tych sakramentów przebiega za bardzo w wymiarze zewnętrznym.
Bierzmowani zbierają kolejne punkciki konieczne do potwierdzenia ich uczestnictwa w praktykach religijnych, a narzeczeni koncentrują się na załatwieniu "potrzebnych papierków" pozwalających zawrzeć związek małżeński.
Tymczasem wymiar duchowy: osobista modlitwa i nawrócenie zostają gdzieś hen daleko, na marginesie całego przygotowania.
Nie raz tego doświadczyłem, tłumacząc w kancelarii, czy na innych spotkaniach, jak  potrzebna jest dobra spowiedź, wyjaśniając istotę dobrego przygotowania do niej, warunki, wreszcie tłumacząc czym jest np. spowiedź generalna... a potem jak gdyby nigdy nic spotykam się w konfesjonale z podejściem totalnie odmiennym od tego, które proponowałem i które wydawać by się mogło spotkało się z zainteresowaniem dotyczących.
Czy to już takie nasze nawyki spowiednicze? A może tak na prawdę niechęć do jakichkolwiek zmian w swoim życiu.
Nasuwa się wtedy groźny wniosek: Dotyczący nie chce, aby sakrament do którego się przygotowuje cokolwiek zmienił w jego/jej życiu.
Czy tak rzeczywiście jest?

W swoim niewielkim doświadczeniu życia kapłańskiego spotkałem się raz z osobą, która zdecydowała się nie przyjąć Sakramentu Bierzmowania, ponieważ nie czuła się wystarczająco do niego dojrzała. Rzeczona osoba stwierdziła, że musi poczekać, aż dorośnie do tego Sakramentu. I rzeczywiście za kilka lat podjęła na nowo przygotowanie i przyjęła Dar Ducha Świętego.
Ciekaw jestem ile osób przygotowujących się do np. małżeństwa zastanawia się również nad jego duchowym znaczeniem. Zapewne pytają siebie, czy są gotowi spędzić ze sobą resztę życia, czy są gotowi posiadać potomstwo, wziąć odpowiedzialność za dom i siebie na wzajem. Ale czy pytają siebie czy są duchowo przygotowani na życie Sakramentem Małżeństwa, wspólnymi praktykami religijnymi, dzieleniem się wiarą, przekazaniem wiary swoim dzieciom itd.?
Zachęcam do dyskusji, jak przygotowanie do wspomnianych sakramentów przebiega lub przebiegało w Państwa życiu. A może coś zmieniło się dopiero później?
Myślę, że to może być bardzo inspirujący temat do pogłębienia swojego życia duchowego.

Na ile zatem hasło "Gotów!" na przyjęcie Chrystusa i Jego Ewangelii realizuje się w nas na co dzień?

5 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawy temat Ksiądz poruszył. Ostatnio rozmawiałam ze znajomym, który przygotowuje się do zawarcia Sakramentu Małżeństwa i opowiadał o swojej pierwszej Spowiedzi przedślubnej – bardzo mnie zaskoczyło to, co powiedział – Spowiedź ta (generalna / z całego życia) trwała z nauką ok. 5 min. Miało to miejsce w niedzielę podczas Mszy Św., więc pewnie nie był jedyną osobą, która chciała przystąpić do tego Sakramentu, dlatego też niewiele czasu mógł mu ksiądz poświęcić. Nie wiem, czy specjalnie wybrał taki właśnie dzień, czy przez przypadek (!) i tu nasuwa mi się pytanie o dojrzałość tego 30-kilku letniego mężczyzny i podejście do życia religijnego. Wydaje mi się, a właściwie jestem przekonana o tym, że na taką Spowiedź warto się wcześnie z jakimś księdzem umówić. Bo jeżeli przez całe życie jesteśmy fair w stosunku do Pana Boga i uczciwie się spowiadamy, to w takiej spowiedzi nie chodzi o wyliczanie popełnionych grzechów (bo one zostały już odpuszczone, prawda?), a o podsumowanie swojego dotychczasowego życia i popatrzenie na nie z perspektywy przyszłego męża i ojca rodziny – na taką rozmowę potrzebny jest oczywiście czas. Druga rzecz, która mnie już kompletnie powaliła na kolana, to forma przygotowania – dorosły facet pokazał mi książeczkę dla dzieci przygotowujących się do I Komunii Św. – z niej robił rachunek sumienia!!! Cóż można więcej napisać, niektórzy nie dorastają do Sakramentów i żyją w błogiej nieświadomości, inni jak Ksiądz napisał mają na tyle odwagi, żeby poczekać i „dorosnąć”, do przyjęcia darów Ducha Św.
    Warto sobie zadać pytanie z czego wynika taka postawa? Jest to przede wszystkim niewiedza, można powiedzieć też, że ignorancja i brak rozwoju duchowego. Ale właściwie cała edukacja na temat Sakramentu Pokuty kończy się w II klasie szkoły podstawowej. Tak przynajmniej było u mnie, a na katechezę chodziłam regularnie do samej matury.
    Człowiek uczy się i rozwija przez „naśladownictwo”. Spowiedź jest specyficznym Sakramentem, który jest wyizolowany od „społeczeństwa” i odbywa się w bardzo „intymnych” warunkach. Może dlatego właśnie tak trudno dorasta się do dojrzałej Spowiedzi??? Jeśli nie usłyszymy nigdy od księdza, że w naszej spowiedzi należałoby coś zmienić, to żyjemy w przekonaniu, że wszystko jest OK. Nie chcę tu zwalać winy na spowiedników. Może księża nie zwracają uwagi, żeby nie zniechęcić do spowiadania się, może nie forma, a szczerość jest najważniejsza?
    I tu moja mała prośba i sugestia – może właśnie w Roku Wiary którąś z pierwszoczwartkowych katechez poświęci Ksiądz przygotowaniu do Sakramentu Pokuty i dojrzałemu przeżyciu? P.S. Dziękuję Księżom za podjęcie trudu głoszenia katechez – z przyjemnością się ich słucha, szkoda tylko, że tak rzadko ;) Oj, chyba za bardzo się rozpisałam … Dobrej nocy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonimowy, jeśli jesteś kobietą (a ten komentarz jest typowo kobiecy) wiesz na pewno, że facet inaczej doświadcza wiary i nie dziwie się że nie pomyślał ze może się umówić z księdzem na spowiedź generalną. Sama kiedyś nie wiedzialam ze jest taka możliwość. Moja spowiedź przedślubna również trwała ok 5 min, a księdzu wydawała się za długa...i nie była to niedziela, a kościół był pusty. Miałam niesmak, ale wierze że Jezus sobie z tym poradził, i wierze w Miłosierdzie nawet jeśli spowiedź jest krótka, ale treściwa.Tu akurat bym go nie winiła i nie oceniała. To co dla ciebie oczywiste i naturale nie musi być takie dla innych. Natomiast zgadzam się z tobą z tym co napisałaś "...Jeśli nie usłyszymy nigdy od księdza, że w naszej spowiedzi należałoby coś zmienić, to żyjemy w przekonaniu, że wszystko jest OK." Masz absolutną racje:) pozdrawiam:)

      Usuń
  2. Pisze ksiadz: „Zachęcam do dyskusji, jak przygotowanie do wspomnianych sakramentów przebiega lub przebiegało w Państwa życiu. A może coś zmieniło się dopiero później?”…

    Przygotowanie do Sakramentu Bierzmowania - ….. pamiętam taka cienką książkę z zestawem pytań który trzeba było nauczyć się na pamięć… co tydzień na religii ksiądz odpytywał nas z tego …. I nic więcej… jedynie „stres” przed egzaminem Bierzmowania … na którym i tak „zakombinowałam” wszak najwięcej byłam ja pytana (nie wiem dlaczego) i pech chciał że jako ostatnie już z pytań dostałam pamiętam uczynki miłosierne względem duszy które może jakoś raz przeczytałam i jakoś nie zapamiętałam za to świetnie pamiętałam uczynki względem ciała no i na pyt wymien uczynki względem duszy …. Odpowiedziałam iż uczynkami względem ciała SA: i wymieniłam względem ciała :) I ten ksiądz do mnie mówi bardzo dobrze :)…. tak sobie(myślałam) myślę czy on domyślił się czy był już tak zmeczony że nie pamiętał o które uczynki mnie zapytał :) Ale oczywiście zaliczyłam :)
    W każdym razie jakiegoś „szczególnego „ przygotowania nie przypominam sobie….

    Pyta ksiądz: „Na ile zatem hasło "Gotów!" na przyjęcie Chrystusa i Jego Ewangelii realizuje się w nas na co dzień?”…- z tym to różnie bywa… Bo jestem chrześcijanka ale coraz częściej zastanawiam się i stwierdzam ze „funkcjonuję” zgodnie ze stwierdzeniem : jak trwoga to do Boga … Niestety prawdziwe….. Jak jakaś choroba , jak coś jest żle itp. to i nie opuszczę modlitwy a jak już jest lepiej to niestety opuszczam modlitwe…. Jak miałam pragnienie wyspowiadać się na świeta to nie mogłam – jak teraz mogłabym to znów przygotować się nie mogę (cos mnie rozprasza …, nie mogę się „wyciiszyc”, czuję znurzenie itp) Ksiadz pewnie nie zrozumie tego …. W każdym razie diabeł dziąła na pewno…. To samo jest ze słuchaniem Ewangelii itp. – słuchać , mówić jest prosto ale realizować tą Ewangelię , zyc na co dzień opierająć się na Słowie Bozym jest cholernie ciężko!!!! Nie potrafię „uwierzyć „ że Bóg ma dla mnie najlepszy plan itp. bo skoro nieraz prosiłąm o pewną sprawe i nic w tej kwestii nie zmieniło się od lat to jak dalej Ufac Bogu ??? …. najnormalniej już mi cierpliwości zabrakło!.... Starałam się być cierpliwa do czasu ale ileż można????? Nie potrafie „realizować” słow GOTÓW w moim zyciu codziennym!!! Chciałąbym lecz nie potrafię….

    Co do spowiedzi…- każdy spowiada się tak jak umie.. Jezus nie „wymagał” mówienia i recytowania wypracowania…. Sama wymieniam grzechy a nie opisuje wydarzeń itp…. Odprawiałam tzw spowiedzi generalne- i wymieniałam grzechy nie „opisywałam”- w spowiedzi nie liczy się piękny opis, recytowanie itp. w spowiedzi najważniejszy jest żal za grzechy!!!! Jak dany ksiądz chce o cos zapytac mnie podczas spowiedzi to pyta a ja odpowiadam ….owszem czasem ja zadaje pytania ale nie zawsze… To samo dotyczy ksieży – każdy spowiada tak jak umie najlepiej ! !!

    Pozdr i mam nadzieje ze jakoś „uda „ mi się przygotować i wyspowiadać się …. Bo jest ciężko…




    OdpowiedzUsuń
  3. Nie chcę być złośliwa, ale to nie tylko wina młodych ludzi, ale również kapłanów jakich spotkają na drodze w chwili gdy przygotowują się do sakramentów! Od młodzieży wymaga się tylko podpisów w indeksach, a mało kto z nimi rozmawia! Do nich się przemawia! Mówi się o nich a nie do nich!Polecam kazanie biskupa Dajczaka do księży w Łodzi na temat nowej ewangelizacji.
    Ponieważ jestem mężatką z pewnym stażem, więc pozwolę sobie na komentarz odnośnie przygotowań i spowiedzi generalnej. Kiedy myśmy z mężem przygotowywali się do sakramentu małżeństwa byliśmy informowani jakie papierki są potrzebne, jakie kursy musimy ukończyć itd, o konieczności spowiedzi generalnej zostaliśmy sucho poinformowani, nikt z nami nie rozmawiał tylko informował, nikt nam nic nie tłumaczył. Od nas się tylko wymagało "papierków i kursów"!Pamiętam swoją spowiedź generalną, którą bardzo mocno przeżywałam i denerwowałam się, i zniecierpliwionego księdza, no jak ja mogłam tyle czasu mu zająć...Było we mnie ogromne napięcie. Suche wypowiedzenie pokuty, następny proszę.
    Był we mnie niesmak.
    Po latach doświadczyłam jeszcze raz spowiedzi generalnej. Ksiądz wytłumaczył mi jakie to znaczenie, jak się przygotować, bardzo mi pomógł. To było niesamowite doświadczenie Bożej Miłości, czego życzę każdemu.
    Więc drodzy księża, my na pewno jesteśmy oschli, ale wam również życzę cierpliwości, zatrzymania się przy człowieku, spojrzenia na każdego, zatrzymania się.Nie przemawianie ale rozmowa!
    pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakiś staż w życiu już mam, wiele doświadczyłam ze strony ludzi i Boga. Moje przygotowanie do Bierzmowania wspominam dość boleśnie, formalnie... Stres w szkole i na parafii, ksiądz, który mój rocznik przygotowywał do tego sakramentu nie był zachęcający do zgłębienia duchowej tajemnicy tego sakramentu. Dopiero teraz po ponad 10 latach od tego wydarzenia w czasie rozmowy z zakonnikiem, który w tym roku przygotowywał młodzież do Bierzmowania uświadomiłam sobie, że to nie chodzi tylko o przeczytanie katechizmu, odbębnienie egzaminu, tu chodzi o nawiązanie relacji z Bogiem, żeby On stał się moim najlepszym przyjacielem, aby był przy mnie w dobrych chwilach i tych gorszych.
    W tej chwili jako studentka IV roku po jednym z egzaminów wyszłam bardzo zdegustowana, negatywnie nastawiona, rozerwana wewnętrznie. Mając swój ulubiony zakątek na modlitwę wśród krakowskich kościołów wzięłam w nim różaniec do reki i zaczęłam rozmowę z Bogiem za pośrednictwem Maryi, doświadczyłam Jego obecności, zlał na mnie łaskę spowiedzi i wyciszenia wewnętrznego.
    W tej chwili staram się być blisko Niego codziennie - jak jest super, to dziękuję za to, za nawet najdrobniejszy szczegół, błachostkę, a jak jest źle wytrwale z Nim rozmawiam tłumacząc dlaczego potrzebuję wyprostowania tego co schrzaniłam. Różaniec stał się od jakiegoś czasu moim największym przyjacielem, jego odmawianie ukaja mnie.
    A co do spowiedzi, to zdarzyło mi się kilka razy mieć taką spowiedź na odczepnego, ale teraz mam kapłana i kościół gdzie są pokoje spowiedzi i można szczerze o wszystkim z kapłanem porozmawiać, kapłanem który potrafi stworzyć w czasie spowiedzi atmosferę zaufania i bezpieczeństwa. I najważniejsze w tym miejscu nikt nie marudzi, że ktoś się spowiadał 30 min czy 5 min!

    OdpowiedzUsuń